poniedziałek, 7 września 2015

Ciała Niebieskie w obiektywie, czyli zachód Słońca i pełnia Księżyca

Cześć!

   Wspominałam już wcześniej o swojej ogromnej miłości do kosmosu i Ciał Niebieskich. Mam to szczęście, że mój aparat ma spory zoom i zdjęcia wychodzą całkiem nieźle.
Parę dni temu była pełnia. Przyznam się bez bicia, że nie chciało mi się wychodzić z domu i zdjęcia robiłam z okna. Ważne, że się udało :-) Powiem też szczerze, że robiłam te zdjęcia 2 lub 3 dni z rzędu. Czasami jest tak, że spojrzę w okno i od razu łapię za aparat, taki impuls. Teraz nie będę w stanie powiedzieć, które z tych zdjęć było robione podczas pełni. Dlaczego? Otóż zdjęcia, które Wam prezentuję są po edycji i obróbce. W przypadku Księżyca jest to konieczne. Trzeba troszkę podbić kontrast, zabrać światło... Tylko w ten sposób zobaczycie na nich coś innego niż po prostu srebrną kulę. Podczas takiej edycji zawsze robi mi się cień z jednej strony i kradnie trochę z pełnego kształtu. W ten sposób uwidaczniają się kratery na powierzchni, więc nie narzekam :-)
Oto On:






Wiem, wiem... Każde wygląda prawie tak samo. Ale zawsze robię tych zdjęć jakiś milion, a potem nie mogę się zdecydować które wyszło najlepiej :-)
Przejdźmy do Słońca. Tu sprawa wygląda inaczej. Wpatrywanie się w Słońce nie jest wskazane dla naszych oczu. Zdjęcie też ciężko jest zrobić tak, aby zamiast wielkiego rozbłysku światła zobaczyć kształt. Pokażę Wam zdjęcia robione podczas podróży pociągiem. Akurat rozpoczynał się piękny zachód.






Nie nazwałabym tego zdjęciami Słońca. Raczej jakieś losowe krajobrazy, drzewa i krzaczki podczas zachodu. Ale co powiecie na to?





Nie mogę wyjść z podziwu nad tym, jak pięknie malują się chmury na tych zdjęciach. Dodatkowo zadziałały jak filtr i można podziwiać kształt ognistego giganta. Tak pięknego widoku życzę sobie codziennie :-)

Jeszcze odnośnie Słońca... W tym roku mieliśmy okazję zobaczyć jego częściowe zaćmienie. Muszę Wam opowiedzieć jak to było ze mną tego dnia. Otóż często mam koszmary senne o przeróżnej tematyce, od duchów po tragiczne wypadki. Taki jestem chojrak... Ale do rzeczy. Jednym z częstych tematów moich koszmarów jest UFO. Nie dlatego, że boję się kosmitów. Wręcz przeciwnie, wiem że istnieją i mam ogromną nadzieję, że dożyję dnia, w którym nasz świat się o tym przekona. Serio, nie rozumiem sceptyków. Wszechświat jest przecież tak ogromny, że nie można go objąć wyobraźnią! Jak można pomyśleć, że w tak ogromnym systemie tylko jedna planeta tętni życiem? Przecież to niemożliwe. W moich koszmarach dochodzi do bliskiego spotkania z UFO a ja...nie mam przy sobie aparatu! To straszne uczucie, kiedy patrzę na piękny pojazd kosmiczny tuż nad moją głową i nie mam przy sobie nawet Nokii 3310! Wyobrażacie sobie to uczucie?
Tego dnia, kiedy miało nastąpić zaćmienie, spotkało mnie właśnie coś takiego. Zapomniałam! Zapomniałam o tym, że będzie zaćmienie! Nie miałam przy sobie aparatu i dodatkowo byłam w pracy! Jak to jest w ogóle możliwe? Myślałam, że zejdę z żalu. Z ogromnym smutkiem wyjęłam więc swój telefon, który był jedynym sprzętem do fotografowania jaki przy sobie miałam, zaopatrzyłam się w starą dyskietkę (na szczęście w biurze jeszcze mieli jakiś antyczny egzemplarz) i ruszyłam na zewnątrz. Efekty mizerne, ale zawsze pamiątkę mam. Nie mogę sobie wybaczyć swojego nieprzygotowania...





Smutne, prawda?

Na pocieszenie mam tylko to, że Słońce daje wiele okazji do sięgnięcia po aparat. Przykładowo takich:




Zdjęcia te robiłam podczas przeprawy promem w Świnoujściu.

Życzę udanego poniedziałku :-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz