piątek, 30 września 2016

W co gram #57 - FarmVille 2: Country Escape

Cześć!

   Dziś będzie o grze ciut niebezpiecznej - FarmVille 2 :-)

źródło foto
Dlaczego mówię, że niebezpiecznej? A bo gry właśnie takie jak ta sprawiają, że nagle wszystko inne wokół przestaje istnieć. Uwierzcie mi, że potrafiłam nastawić sobie budzik na 3 w nocy, żeby coś zdobyć, albo porozumieć się z osobą z innego kraju, która akurat będzie online. No ale po kolei.

W grze wcielamy się w młodego farmera, który dostaje kawałek ziemi i ma za zadanie rozkręcić na niej dobrze prosperującą farmę. Do dyspozycji są przeróżne budynki gospodarcze, potrzebne do produkcji i przeróbek, zwierzęta, zbiorniki wodne, poletka warzyw i drzewa owocowe.

źródło foto
Wszystko odbywa się tu na czas. Krowa daje mleko w odpowiednim czasie (po nakarmieniu odpowiednią ilością ziarna), drzewa dają owoce po określonym czasie po podlaniu, tak samo poletka warzywne. W budynkach gospodarczych różne procesy trwają określoną ilość czasu. Dosłownie wszystko liczy się tu w minutach, godzinach i dniach. Kluczem do sukcesu jest zorganizowanie się tak, aby wszystko działało płynnie.

źródło foto
Przechodząc na kolejne poziomy dostajemy kolejne możliwości, takie jak nowe maszyny i budynki, czy możliwość zwiększenia zasięgu naszego gospodarstwa. Z biegiem czasu mamy tak dużo wszystkiego, że miejsce staje się cenne.
Walutą są tu wirtualne monety, oraz klucze. To nimi płacimy za kolejne nabytki. Jest oczywiście forma mikropłatności, pozwalająca kupić monety czy klucze za prawdziwe pieniądze.

źródło foto
To wszystko wydaje się bardzo proste, ale naprawdę mamy tu całe mnóstwo możliwości. Oprócz zbierania warzyw, owoców, czy mleka robimy tu też mąkę z ziarna, pieczemy ciasto, robimy masło. Obok stodoły znajduje się tablica z ogłoszeniami, co akurat możemy sprzedać. Żeby np. zrobić ciasto potrzebujemy: mąkę, jajka, masło i jakieś owoce. Dodatkowo potrzebujemy czas na upieczenie i odpowiednich maszyn. Jeśli wyrobimy się w odpowiednim czasie, produkt możemy poprzez taką tablicę sprzedać. Na niej możemy też wystawiać kilka swoich produktów i czekać, aż zainteresowani kupią je z ogłoszenia (nasza tablica widoczna jest dla innych graczy).

źródło foto
Ograniczenia są takie, że mamy konkretną ilość slotów do przetrzymywania wszystkiego. Czasem należy wybrać co akurat nie jest nam niezbędne i albo sprzedać taką rzecz, albo bezpowrotnie wyrzucić. 
Nie będę tu opisywać każdego urządzenia, każdej funkcji, każdego stałego skrawka farmy, bo jest tego naprawdę mnóstwo. W miarę poszerzania granic dochodzi nam wybrzeże, staw itp. Z różnych okazji organizowane są eventy (święta, halloween itp.). Eventy takie pozwalają niekiedy na uzyskanie unikatowych nagród (np. jakiegoś zwierzęcia, które nie jest dostępne na co dzień). 
Co kilka godzin obok farmy ląduje samolot. Pilot również ma ze sobą konkretne zamówienie, na którego wykonanie daje nam kilka godzin. Na północnym skrawku znajduje się też przyczepa, przy której co jakiś czas pojawia się inny kupujący. Możliwości mamy tu bez liku, pewnie dlatego gra mimo że jest powtarzalna (no bo co my tu w końcu robimy oprócz ciągłego zbierania, podlewania, karmienia i przerabiania) wciąga bez reszty.
Naprawdę były sytuacje, że nastawiałam budzik na środek nocy bo akurat jakaś znajoma ze Stanów Zjednoczonych obiecała o tej porze być, czy akurat wtedy skończyłoby mi się wytwarzać potrzebne na zamówienie wino... 

źródło foto
FarmVille to gra uzależniająca i należy to ostrzeżenie potraktować poważnie. W takim przypadku nie istnieje coś takiego, jak silna wola. Twórcy korzystają tu z konkretnych mechanizmów, które każą nam grać więcej i więcej. Sama spędziłam na swojej wirtualnej farmie niezliczoną ilość godzin, ale mogę powiedzieć jedno - były to przyjemnie spędzone godziny. Jeśli więc zależy Wam na dosłownym zabiciu czasu i macie go aż tyle, że możecie sobie pozwolić na zatracenie, ta gra będzie dla Was odpowiednia. W FarmVille dostajecie wszystko, czego trzeba, okraszone przyjemną ścieżką dźwiękową i miłą dla oka grafiką, a dodatkowo jeśli tak jak ja jesteście odporni na pokusy związane z mikropłatnościami, macie to wszystko za darmo :-)

   To co farmerzy, ja się z Wami już żegnam i widzimy się jak zwykle w poniedziałek :-) Nie grajcie zbyt długo ;-)
croak :-*

czwartek, 29 września 2016

Projekt 366: dni 259-272

Cześć!

   Minęły już 2 tygodnie (Jezu jak ten czas leci), pora więc na kolejny post ze zdjęciami do projektu 366 :-)

Dzień 259


Cudowny dzień w ulubionych marynistycznych klimatach. Kutry rybackie, przystań i mnóstwo mew! Już niedługo fotorelacja z tej wycieczki :-)

Dzień 260


Taki jestem puchaty! :-)

Dzień 261


Jemioła, według dawnych wierzeń mająca magiczną moc. A ja znam takie miejsce, gdzie pełno jej rośnie :-)
Dzień 262


Sroki to przepiękne stworzenia. Ta na zdjęciu próbowała znaleźć skarby w kopcu kreta :-D

Dzień 263


Jeszcze jej nie wyłączyli :-) Uwielbiam, kiedy zmienia kolory i na zdjęciu wychodzą takie magiczne światełka :-)

Dzień 264


Powoli wszystko idzie spać. Jesień pełną parą...

Dzień 265


Szczecin - miasto portowe. Stocznia, mewy i dinozaury nad dachami.

Dzień 266


Czy już wspomniałam, że jesień pełną parą? 

Dzień 267


A jednak jeszcze znajduję kolorowe akcenty. Przepiękny kolor mają te kwiaty.

Dzień 268


Oczom nie wierzę. To pająk, czy złapany w sieć kleszcz? Za moim oknem????

Dzień 269


Nad jeziorem jakieś jeszcze oznaki lata - ważka w trawie :-)
Dzień 270


Przystojny zielonooki kocur. Dlaczego ludzie nie są kotami? :-))))

Dzień 271


Jedna z rzeźb, jaka niedawno stanęła w parku. 

Dzień 272


Drzewa, drzewa, mnóstwo drzew! Ja już naprawdę nie wiem czy wolę być w lesie, czy nad wodą :-)

   Piosenka na dziś: David Hasselhoff - "True survivor"


   Na dziś to wszystko, zapraszam jutro :-)
croak :-*

środa, 28 września 2016

Muzeum Techniki i Komunikacji part4

Cześć!

   Witam Was w ten pochmurny dzień i zapraszam na ostatnią część wycieczki po Muzeum Techniki i Komunikacji. Dziś będzie o samochodach :-)


Chyba każdy, kto urodził się w latach 80-tych lub wcześniej kojarzy auta, które dziś znajdą się w poście. Mimo, że nie były to przecież super pojazdy, mam do nich ogromny sentyment. Serio, kiedy poszłam na naukę jazdy, uczyłam się na Fiacie Uno! Jestem ciekawa, czy młodzież ucząca się teraz w ogóle wie jak Fiat Uno wyglądał...
Nie mam problemów z wyobraźnią, ale naprawdę ciężko mi ogarnąć umysłem jakie samochody będą kiedyś wzbudzać sentyment u ludzi, którzy obecnie są dziećmi, jakie auta będą przywoływać wspomnienia...


Oczywiście, kto nie miał swojego malucha? :-) Pamiętny, głośny Fiat 126P. Ależ to musiało być głośno! Kiedyś przecież setki maluchów przejeżdżały przez ulice miast! Ja również miałam malucha, nawet czerwonego jak ten na zdjęciu (no, tylko nie cabrio) :-)


Ale ten Fiat rozpalił wszelkie moje zmysły. Ile bym dała, żeby móc takim jeździć! Co za klasa, co za styl, co za przepiękny pojazd!



W tamtych latach marzeniem wielu ludzi była Warszawa. O tak, to auto jest stylistycznie doskonałe. I pierwsze w kraju produkowane seryjnie po II wojnie światowej. Na zdjęciu akurat wersja milicyjna.


Patrząc na te wszystkie pojazdy znalazłam wiele takich, które chętnie bym prowadziła. Kiedyś marzyła mi się syrenka, teraz znalazłam to:


Dodatkowo w moim ulubionym kolorze! <3


Syrenki jakieś też się znalazły :-)



A między autami taka perełka :-) Kto stary ten kojarzy ;-)


W przypadku niektórych aut, była również możliwość pooglądania ich od wewnątrz.





Albo bez otwierania:


Organizatorzy wystawy zadbali również o scenki, przedstawiające styl życia w ówczesnych czasach.


Oprócz samochodów osobowych, czy użytku publicznego w muzeum znajdują się również takie eksponaty:




Gorąco polecam Wam wstąpić do Muzeum chociaż raz. Bilet kosztuje o ile pamiętam zaledwie 10 zł, a wystawa jest bardzo bogata. Warto poświęcić chwilę i pozwolić się zabrać kilkadziesiąt lat wstecz :-)

   Piosenka na dziś: Within Temptation - "Stand my ground"


   Na dziś to wszystko, zapraszam jutro :-)
croak :-*

wtorek, 27 września 2016

Muzeum Techniki i Komunikacji part3

Cześć!

   Dziś ciąg dalszy zdjęć retro maszyn. Tym razem skupimy się na dawnych samochodach ciężarowych, autobusach i motorach.


Szczerze przyznam, że uwielbiam ten obły kształt starych autobusów, tzw ogórek :-D Nie wiem po co zmienił się design, bo było przecież doskonale.




Kilka lat temu dosłownie zachorowałam na lodówkę, czerpiącą stylistycznie z tych pojazdów. Nawet uchwyt na drzwiach miała jak stary samochód/autobus. Kiedyś muszę sobie taką sprawić.



Jedno trzeba przyznać, autobusy jak niewygodne by nie były, to i tak zawsze wygodniejsze będą od tramwajów. Przynajmniej siedzenia nie są plastikowe i wbijające się w plecy. Ile kilometrów zdarzyło się Wam pokonać takimi PKS-ami?



Takie Jelcze, o bardziej ostrych krawędziach pamiętam jeszcze z czasów licealnych. Teraz oczywiście wszystko jest nowoczesne, stare pojazdy zastąpione zostały nowymi, lepszymi. Ale czy nie odzywa się w Was jakiś sentyment? Zapraszam do wnętrza autobusu:





W zasadzie nie wiem, czy nie można ich jeszcze spotkać w skróconej wersji jako pojazdy linii nocnych.



W Muzeum zobaczyć możecie nie tylko tramwaje i autobusy. Są tu również pojazdy takie, jak wozy strażackie, jednoślady czy samochody osobowe.





Nie jestem fanką jednośladów. Prawda, że wolę już pojeździć na rowerze, niż pobiegać ale i tak z tego wszystkiego wolę jednak wsiąść do samochodu. W Muzeum zobaczyłam całkiem sporo eksponatów na dwóch kołach. Nie kręci mnie samo jeżdżenie na motorze, ale wygląd tych poniżej ma w sobie to coś :-)








Jedna z tych maszyn nosi bardzo bliskie mi imię - Lelek.




   Piosenka na dziś: A-ha - "Stay on these roads".


   Na dziś to wszystko, serdecznie zapraszam jutro.
croak :-*