piątek, 29 lipca 2016

W co gram #48 - Time Mysteries 3 - The Final Enigma

Cześć!

   Dziś w poście z cyklu "w co gram" kolejna przyjemna casualówka od Artifex Mundi - Tajemnice Czasu 3 - Ostatnia Zagadka.


Ostatnia Zagadka to trzecia i moim zdaniem najlepsza część serii Tajemnice Czasu, jednak jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, polecam zacząć od poprzednich, bo są powiązane fabularnie i zwyczajnie będziecie się troszkę gubić w historii.

Wcielamy się w Esther Ambrose, która znów musi pokonać siły zła. Okazuje się że pewien jej czyn z przeszłości będzie miał dla świata potworne konsekwencje, musi więc ona naprawić swój błąd poprzez podróże w czasie i zmianę biegu wydarzeń.

źródło foto
źródło foto
Gra skierowana jest zarówno do miłośników klimatów związanych z magią, jak i do entuzjastów klimatów post apokaliptycznych. Akcja rozgrywa się bowiem w różnych epokach, zarówno w przepełnionej magią, czarami, runami i tajemniczymi miksturami przeszłości, jak i w nieprzychylnej dla ludzkości przyszłości.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
Zabrzańskie studio jak zwykle zadbało o nasze zmysły, tworząc przepiękne, ręcznie malowane obrazy oraz bardzo przyjemną ścieżkę dźwiękową, doskonale oddającą nastrój w grze. Nigdy nie mogę się nadziwić, jak oni osiągają te hipnotyzujące, świecące na fioletowo, zielono, niebiesko czy różowo barwy. To magiczne już samo w sobie :-)

źródło foto
źródło foto
źródło foto
źródło foto
Dzięki takiemu zabiegowi, nawet jeśli w większości przygodówki od artifex Mundi to horrory, gracz ma ogromną ochotę znaleźć się w świecie gry. Nie wiem jak na Was, na mnie tak to właśnie działa. Mogłabym patrzeć godzinami na takie otoczenie. Pamiętam moją pierwszą styczność z twórczością Artifex Mundi - były to Koszmary z Głębin - Wyspa Czaszki (jeśli nie czytaliście posta na temat tego tytułu zapraszam tutaj - klik) i już wtedy, w świecie duchów, piratów, na strasznym pirackim statku czy na przerażającej tytułowej wyspie, podziwiałam przepiękne widoki, niby mroczne a jednak kolorowe i miłe dla oka.
Od tamtej pory doświadczam tego samego w każdej grze od tego wydawcy. Jestem mega podatna na czary ich grafików :-D

źródło foto
źródło foto
Sceny hidden object napotkamy tu jedynie rozpisane na liście, nie obrazkowe. Oprócz tego musimy rozwiązać kilka niezbyt skomplikowanych zagadek logicznych. Nie zapominajmy, że gry te należą do tzw. point and click, czyli klikamy tu po prostu na różne, aktywne obszary na planszy, zbieramy przedmioty do inventory, a następnie wykorzystujemy je w odpowiednich lokacjach.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
źródło foto
Dla wygodnego poruszania się po mapie i przemieszczania między światami wykorzystano mobilny wehikuł czasu. Gracz sam decyduje w jaki czas i gdzie konkretnie chce się teleportować. Potrzebne mu do tego jedynie odpowiednie kryształy, które zdobywa po drodze.

źródło foto
Dla mnie było to wielkie ułatwienie. Czasami zdarza mi się motać między lokacjami i szukać. Tu wystarczy spojrzeć na mechanizm wehikułu, sam bowiem podpowiada nam gdzie zostało coś do zrobienia (na tym obszarze pojawia się wtedy wykrzyknik).

Uwielbiam niemal wszystkie gry od tego twórcy, w tej jednak zabrakło mi moich ulubionych znajdziek i stanowisk do przygotowywania mikstur (było jedno, ale wystarczyło pozbierać potrzebne składniki i zmieszać, bez kombinowania z ilościami). Tak czy siak grało się mega przyjemnie, a tytuł dostarczył mi dokładnie 2,7 godziny rozrywki, nie licząc dodatkowej przygody, która dołączona jest do edycji kolekcjonerskiej :-)

   Zdecydowanie polecam wszystkim fanom gier przygodowych i casualowych, zarówno tym, którzy wolą klimaty magiczne jak i post apo :-) Gry możecie zakupić bezpośrednio na stronie Artifex Mundi - tutaj, lub na stronie Steam - tutaj. Zawsze przed dokonaniem zakupu, możecie zagrać w bezpłatne demo, również dostępne na stronie twórców.

   Na dziś to wszystko. Życzę Wam pogodnego weekendu i do zobaczenia w poniedziałek :-)
croak :-*

czwartek, 28 lipca 2016

Oko w oczy

Cześć!

   Dziś nie będzie projektu 366, zrobię dłuższy post w przyszłym tygodniu :-) Chciałam powrócić do owadów, którym tego lata poświęcam tyle czasu. Czuję, że ta pasja rozwinie się w coś ogromnego. Może zainwestuję w szkło do supermakro, żeby robić jeszcze lepsze i większe zbliżenia?


Na początek zwyczajny krzyżak ogrodowy (araneus diadematus). Samica, sądząc po pokaźnych rozmiarach (miała lekko 2cm). Długo szukałam informacji na temat tych dziwnych dziurek w odwłoku i nic się nie dowiedziałam, z wyjątkiem tego że każdy krzyżak ma takie wgłębienia, które po połączeniu tworzyłyby trapez.


Jednak do czego te dołki służą? Nie mam bladego pojęcia. Póki co, kiedy to widzę, od razu wiem że mam do czynienia z krzyżakowatym. Nie są one wbrew wyobrażeniom takie oczywiste do zidentyfikowania - plamki na odwłoku nie zawsze układają się w krzyż... Zbliżenie wyszło tak fajne, że można się przyjrzeć wszystkim kolcom i szczecinkom :-)


A jak pająk patrzy na świat? Ośmioma oczami, z których 4 układają się w kwadrat :-)


Pazurki schowane więc nie pokażę czym gryzie...


Dla wielu z Was to pewnie koszmarny widok. Doskonale wiem co czujecie, sama cierpię na arachnofobię (tak!!!!). Jestem jednak doskonałym przykładem na to, że terapia szokowa działa cuda. W moim przypadku fobia zmniejszyła się do tego stopnia, że wczoraj byłam w stanie wynieść całkiem pokaźnego pająka z pracy (na kawałku kartonika oczywiście). Wcześniej, zanim zaczęłam fotografować te stworzenia i przez to zbliżać się do nich, nie byłoby to możliwe.

Zostawmy jednak na dziś już tego pająka i przenieśmy się do świata uskrzydlonych.


Zaczęłam się zastanawiać, czy aby poprawnie nazywam ten gatunek zwykłą muchą domową. Kiepsko odnajduję różnicę między wyżej wymienioną, a ścierwicą mięsówką (sarcophagidae). Co by to nie było, siedziała idealnie, abym mogła zajrzeć jej w oczy :-)


Gdzieś nieopodal, wokół kwiatów zgromadziły się bzygi.



Te muchówki wcale się nie boją. Czasem ewidentnie zawieszają się w powietrzu gdzieś przede mną i obserwują co robię.



Jako ostatnie dziś, zdjęcia skorka pospolitego, czyli tzw. szczypawicy, oraz samotna mrówka.


Nawet tu udało mi się dojrzeć fasetki w oku.



Na powyższym zdjęciu oka nie zobaczycie, ale cieszę się, że wreszcie udało mi się uchwycić tak energiczne stworzenie jak mrówka. Normalnie nie zdążę nawet ustawić ostrości i obiekt znika sprzed obiektywu.

   Zdradzę Wam sekret - dziś są moje urodziny. Żałuję trochę, że pogoda nie dopisuje bo liczyłam na fajną sesję zdjęciową w parku :-(

   Piosenka na dziś: Robbie Williams - "Tripping"


   Do zobaczenia jutro :-)
croak :-*

środa, 27 lipca 2016

Niezwykły zachód słońca

Cześć!

   Coraz częściej łapię się na tym, że piszę tu "wkrótce", a wkrótce długo nie następuje. Uzbierała mi się spora ilość takich obiecanych postów, dziś będzie więc jeden z nich. Jakiś czas temu, jednym ze zdjęć do projektu 366 było zdjęcie przepięknego zachodu słońca. Obiecałam wówczas więcej zdjęć tego zjawiska, bo było naprawdę widowiskowe.


Jakie miejsce jest najlepsze do takich obserwacji? Tak naprawdę każde... Wystarczy przyjrzeć się niebu, temu jak zmienia barwy, temu jak podświetlone są chmury. Te zdjęcia natomiast powstały na 7 piętrze wieżowca, gdzie miasto widać jak na dłoni.





Chociaż ciężko tą część nazwać widokiem na miasto. Zachód jest akurat po tej stronie, gdzie więcej jest drzew niż zabudowań.

Z bliska wygląda to jak rozgrzana do czerwoności lawa, przelewająca się z jakiegoś naczynia na niebie.


Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale dlaczego podczas zachodu słońca zawsze jest tak głośno w powietrzu? Ptaki odprawiają tam jakiś rytuał, latają gęsto i śpiewają na całe gardła, jakby obwieszczały światu, że czas iść spać. Coś w tym jest, prawda?





Największe wrażenie zrobiły na mnie chyba chmury nad całym tym przedstawieniem. To, w jaki sposób malowały się na niebie, jak zmieniały barwy, zapierało mi dech.






Naprawdę z całych zachęcam każdego z Was do takich obserwacji. Zatrzymajcie się na chwilę i popatrzcie na takie codzienne wydarzenia. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo nauczyli się przechodzić obok wszystkiego obojętnie, nie zwracać uwagi na otaczający ich świat. Najlepsze jest to, że w większości wracają oni do domów i lajkują różne zdjęcia na Facebooku czy Instagramie, podczas gdy po drodze mijali o wiele piękniejsze sceny i to na żywo...




   Piosenka na dziś: Aurora - "I'm running with the wolves"


   Na dziś to wszystko. Zapraszam jutro, o troszkę wcześniejszej porze niż w ostatnich dniach :-)
croak :-*

wtorek, 26 lipca 2016

Powrót do ogrodu - jusznica deszczowa i mucha albinos??

Cześć!

   Tytuł posta brzmi jakbym nie była w nim miesiącami :-) A takie mam wrażenie po kilku dniach spędzonych ostatnio w Poznaniu. Dziś wracam do jednego z moich ulubionych zajęć i oglądam insekty z bliska.

W zasadzie nie tylko insekty, bo chciałam Wam dziś pokazać jak w bardzo prosty sposób można zrobić magiczne zdjęcie rośliny, czy faktury używając makro szkła. To na przykład jest zwykły ślad po odciętej gałęzi.


Idealne na etui do telefonu :-) Każda roślina może w takich zbliżeniach wyglądać pięknie, zupełnie inaczej niż widzimy ją gołym okiem. Nie mówię tu tylko o kwiatach, ale nawet o gałązkach iglaka.


Najbardziej magicznie robi się jednak wtedy, kiedy gdzieś pojawia się mech i nierówności.


Przyznajcie, że wygląda to jak góry w jakiejś baśniowej krainie :-) Czasami próbując takich ujęć zdarzają się niespodzianki w postaci maleńkich mieszkańców :-) No ten był naprawdę malutki.


Ludzie przeważnie zachwycają się pięknem kolorowych kwiatów, tymczasem i nasiona, owoce i przekwitnięte kwiaty, dosłownie wszystko może się okazać czymś niezwykle ciekawym.





Od jakiegoś czasu obserwuję w ogrodzie...białe muchy. Dla mnie to niecodzienne zjawisko. Zastanawiałam się nawet, czy mucha może być pozbawiona barwnika jak albinosi. Szukałam informacji w internecie na temat białych much, ale wyniki wyszukiwania dotyczą tzw. much owocowych, a te z tego co kojarzę są maleńkie i strasznie wkurzające kiedy latają gdzieś w pobliżu jedzenia. Dodatkowo nagle robi się ich ze sto. Nie są to te muchy, których szukałam na google. W zasadzie nadal nie mam pojęcia co to jest, a spotykam to coraz częściej. Może młode muchy są najpierw takie? Dodam, że rozmiarem przypomina to przeciętną muchę, nie jest ani malutka ani przerośnięta.


A co powiecie na takiego pięknego chrząszcza jak ten?


Był tak maleńki, że chyba cudem udało mi się zbliżyć go jeszcze bardziej :-) Widać to kiedy porównamy go do igieł rośliny. Na zbliżeniu dokładnie widać porowaty pancerz.


Na próżno szukałam informacji co to takiego...
Za to wiem, czym jest ten oto przystojniak:


Według mnie to knieżyca szara (elasmucha gricea). Wyczytałam, że samica opiekuje się jajami trzymając je pod własnym ciałem, a potem larwami, które podążają z nią gęsiego ^-^


Jednego byłam pewna, kiedy ją zobaczyłam. Że nie pierwszy raz widzę tego owada i wiecie co? Niemal identyczny jest na opakowaniu od mojej soczewki do powiększania :-))))


Jeszcze jedno zdjęcie, gdybyście zastanawiali się jak wyglądają szczypce skorka pospolitego:


I gwiazda tego posta: jusznica deszczowa - bąk mylnie nazywany muchą końską (podczas gdy trzmiele błędnie nazywane są bąkami).


Jusznica należy do tego typu owada, który potrafi doprowadzić do szału. Żywi się krwią i nie odpuści, dopóki się nie pożywi, albo nie dostanie porządnego klapsa. I to naprawdę porządnego, bo po takim, który zwykłą muchę zamieni w mokry placek, jusznica potrząśnie głową i przejdzie znów do ataku. A tego nie chcecie, bo owad ten po pierwsze nie ma aparatu kłującego, a tnący. Dodatkowo nie używa żadnych substancji znieczulających, co nasuwa nam taki wniosek: rozcina skórę na żywca! I tak właśnie robi, ale jest w tym jakaś technika, również w jej natrętnych atakach. Kiedy jusznica ugryzie swoją ofiarę bez znieczulenia, ta zajęta jest np. wylizywaniem bolesnej ranki, a zadowolony owad ucztuje w tym czasie na innym fragmencie skóry nieszczęśnika.
Jusznica błyskawicznie jest w stanie wyczuć ofiarę w pobliżu, co znacznie utrudnia zrobienie jej dobrego zdjęcia. A jest co fotografować, bo jej oczy są czymś po prostu przepięknym. Mienią się na przeróżne tęczowe kolory i nie sposób tego nie zauważyć. Dosłownie hipnotyzują...
Owad na zdjęciu powyżej pozwolił mi tylko na to jedno zdjęcie. Natychmiast poderwał się do ataku i nie było mowy o tym, aby usiadł gdzieś na widoku chociaż na chwilkę (no chyba, że na mojej skórze, ale to miejsce było akurat ostatnim, na którym chętnie widziałabym jusznicę).
Jednak od kiedy zrobiłam to zdjęcie, chodzę po ogrodzie jak zaczarowana i szukam tych pięknych stworzeń. Chyba coś jest nie tak z moim instynktem samozachowawczym ;-)

   Piosenka na dziś: Take that - "Shine"


   Na dziś to wszystko. Życzę wszystkim udanego wieczoru i do zobaczenia jutro :-)
croak :-*