poniedziałek, 14 września 2015

Jak przemalować stare meble

Cześć!

   Czy czasami nachodzi Was ochota na to, żeby zmienić lub odświeżyć coś w swoim mieszkaniu? Nie możecie patrzeć na swoje meble, a w danej chwili nie dysponujecie odpowiednią ilością funduszy aby wymienić je na nowe? Powodów aby złapać za wałek może być wiele...
Poruszam ten temat dlatego, że sama kiedyś szukałam wskazówek odnośnie malowania mebli w internecie. Mam nadzieję, że mój post dla wielu z Was okaże się pomocny :-)
   Jakiś czas temu postanowiłam przemalować swoją starą meblościankę. I nie zdecydowałam się na taki krok dlatego, że mam do niej sentyment... Razem z KN wprowadziliśmy się do mieszkania, w którym mieszkała jego babcia. W porządny remont nie opłaca nam się na razie inwestować, ponieważ lada chwila w bloku będzie wymieniana calutka instalacja wodna. Wszystko będzie przewrócone do góry nogami, po co więc wbijać się w koszta skoro po całej tej imprezie czekałby nas kolejny remont? Wszystko fajnie, ale po jakimś czasie miałam już dość widoku okropnych, połyskujących tapet i meblościanki, która jest już chyba w moim wieku...
Najchętniej widziałabym tu jak najmniej mebli, jednak przy tak małej powierzchni pozostanie to w strefie moich marzeń. Miałam więc do wyboru albo nauczyć się żyć z tym co mam przed oczami, albo wziąć się do pracy i sprawić, że nie będzie mnie to dłużej dręczyć swoją brzydotą.


Tak wygląda efekt końcowy mojej pracy, ale zacznijmy od początku.
Z czeluści dysku twardego wygrzebałam zdjęcie robione telefonem w trakcie pracy. Pozwoli mi ono zobrazować Wam "piękno" tego mebla:

Tu zaczęłam już oklejanie powierzchni bocznych i blatów


Meblościanka, którą widzicie nie ma wiele wspólnego z drewnem :-) Zbudowana jest z płyt wiórowych, pokrytych okleiną we wzór drewnopodobny. Czy takie coś da się w ogóle pomalować? Jak najbardziej! Wystarczy tylko odpowiednio przygotować powierzchnię, czyli zeszlifować i porządnie odtłuścić. Gdyby nie te listewki na frontach sprawa byłaby bajecznie prosta. Wystarczyłoby zainstalować odpowiednią nakładkę na wiertarkę i sam proces trwałby o wiele krócej. Niestety w tym przypadku musiałam zaopatrzyć się w gąbeczki ścierne (koszt takiej gąbeczki to 3-4 zł). Pozwoliło to na dotarcie do licznych żłobień. Był to chyba najbardziej męczący etap zabawy.
Nie trzeba ścierać całej okleiny (a nawet nie byłoby to wskazane), chodzi tylko o zmatowienie powierzchni. Farba musi się przecież czegoś trzymać. Potem trzeba przemyć wszystko czymś, co pomoże pozbyć się tłuszczu. Ja użyłam w tym celu benzyny ekstrakcyjnej. Należy pamiętać o tym, aby po wytarciu środkiem czyszczącym unikać dotykania powierzchni palcami. Łapki też są przecież tłuste :-) Tak przygotowaną powierzchnię można już malować.
Używałam farby akrylowej dekoral do drewna i metalu. Wybrałam ją ze względu na to, że jest to produkt przeznaczony również do malowania dziecięcych zabawek, a tym samym bezpieczny. Muszę przecież pamiętać o tym, że mam w domu kota, na tyle nieobliczalnego że gotów gryźć nawet meble...


Koszt takiej puszeczki to około 20 zł. Ja zużyłam na całą meblościankę dwie takie puszki, przy malowaniu każdego frontu trzema warstwami.
Dlaczego aż trzema? Dlatego, że malowanie na biało wcale nie jest takie proste. Nie ważne, że kolor wyjściowy nie był ciemny. I tak przebijał przez dwie warstwy.

Dwie warstwy farby


Farba ta jest dość gęsta, ale i tak namawiam do malowania powierzchni położonych na płasko. Zawsze istnieje ryzyko zacieków, zwłaszcza jeśli położymy zbyt grubą warstwę farby.
Do malowania polecam raczej wałek niż pędzel. Dedykowane są wałki flokowe, nie te z gąbki. Oczywiście w miejscach trudno dostępnych pędzel się przyda, ale i tak należy je potem chociaż raz przewałkować. Pamiętajcie, że każde z tych narzędzi zostawi inną fakturę i różnica może być po wyschnięciu bardzo widoczna (wałek robi coś na kształt skórki pomarańczowej, pędzel tworzy smugi).
Absolutnie odradzam malowanie powierzchni poziomych. Jest to zupełnie niepraktyczne, farba akrylowa nie jest nieścieralna. Tam gdzie przesuwamy czy ustawiamy różne przedmioty szybko może wystąpić odprysk. Dlatego do takich właśnie powierzchni (również wszelkich boków - z czystego lenistwa) wybrałam okleinę. Udało mi się dostać białą okleinę z fakturą drewna. Efekt jest świetny :-) A i robota idzie szybciej, nie trzeba matowić :-) Koszt okleiny, w zależności od jej wymiarów to jakieś 11-15 zł za metr bieżący.


Tak to wyglądało po ukończeniu pracy. Może ta meblościanka nie jest szczytem moich wnętrzarskich marzeń, ale wygląda o niebo lepiej niż na początku :-)


Nad uchwytami długo się zastanawiałam. Chciałam wymienić je na białe, porcelanowe. Jednak zrezygnowałam i zostawiłam stare, drewniane. Biel przecież też ma wiele odcieni. Gdyby się choć trochę różniły wyglądałoby to kiepsko...



Kolejną przeszkodą były szyby. No bo co tu zrobić, kiedy nie mamy w domu witryn pokazowych a szafki służą nam jedynie do przechowywania rzeczy, które niekoniecznie będą się dobrze prezentować światu zza szyby? No pewnie, okleina :-) Początkowo chciałam turkusową. Odkryłam jednak, że szyby nie wiedzieć czemu różnią się odcieniem między sobą i wyszłaby mi cała gama odcieni turkusu obok siebie. Musiałam zmienić koncepcję. Postanowiłam więc zakleić je czarną okleiną, tu nie musiałam się martwić różnymi odcieniami a zestawienie bieli z czernią zawsze wygląda dobrze.
W ostatniej chwili przyszedł mi do głowy pomysł na wykorzystanie resztek białej okleiny. Pocięłam ją na cienkie paseczki i wykleiłam z nich takie oto wzory. Czarna okleina posłużyła za tło.




Z efektów jestem bardzo zadowolona. Biała meblościanka bardzo rozjaśniła pomieszczenie, a geometryczne zwierzęta na czarnym tle sprawiły, że jest ciekawie i minimalistycznie :-)
Przyznam, że ciężko mi będzie wyrzucić ją na śmietnik kiedy już nastąpi tu generalny remont. A przecież tak jej nie lubiłam :-)

Życzę miłego wieczoru :-)
croak :-*

2 komentarze :