poniedziałek, 2 listopada 2015

Cukierek albo psikus!

Cześć!

   W sobotę było Halloween. Święto, które od niedawna wdziera się do Polski, czy tego chcemy czy nie. No i właśnie, jak to jest z tym "chcemy czy nie"?

źródło foto
   Nie należę już do młodzieży. W tym roku obchodziłam 33 urodziny. Pamiętam czasy, kiedy w domu był czarno-biały telewizor, pamiętam Baltonę, w której rodzice zakupili pierwszy odtwarzacz kaset wideo. W tamtych czasach, komputer w domu był przejawem luksusu, a internet technologią z kosmosu.
   Jednak nawet ja, z takimi ograniczeniami, kojarzyłam zwyczaj zbierania cukierków w Halloween. Co dopiero powiedzieć o dzieciach, które obecnie mają nieograniczony dostęp do wszelkich informacji?
   Dlaczego postanowiłam poruszyć dziś ten temat? Otóż w ciągu ostatnich kilku dni, Facebook uświadomił mi, w jakim żyjemy społeczeństwie. Już nawet nie chodzi o to, że Polacy na wszystko wokół tylko narzekają. Nagle, w obliczu zbliżającego się Halloween i towarzyszących mu zabaw, w większości obudził się duch tradycji i chrześcijaństwa. Czytałam i przeglądałam grafiki anty-halloweenowe z niedowierzaniem. Czy my naprawdę musimy wszystko wokół siebie malować na szaro? Musimy wszystkiemu mówić "nie"? Czy robimy to tak dla zasady?
   Halloween istnieje na świecie od dawna. Towarzyszy mu wiele zabaw, ze zbieraniem cukierków na czele. Nie widzę w tym absolutnie nic złego. Czy jest ze mną coś nie tak?
Jedno, co zauważyłam, to ogromna niewiedza przeniesiona na niektóre grafiki anty, pojawiające się na mojej Facebook'owej tablicy. Dla przykładu, wyczytałam na jednej z nich, że ktoś zamiast Halloween idzie postawić znicz babci. Hmmm... Jeśli mam się w to zagłębiać, to od razu zwrócę uwagę na jedno - daty. Ktoś, kto stworzył tą grafikę, nie miał zielonego pojęcia, że nasze "Święto Zmarłych" jest zupełnie innego dnia. Idąc dalej, zapomniał też, że od zadumy są tzw. Zaduszki, które są jeszcze innego dnia... Więc co jedno drugiemu przeszkadza? Chciałabym również zauważyć, że pamięć o zmarłych należy im się chyba troszkę częściej, niż raz w roku. Codziennie jeżdżę do pracy drogą, biegnącą obok cmentarza. Codziennie jest tam niemal pusto! Tylko raz w roku pojawiają się tam znaki, barierki i tłumy ludzi. Czy tak wygląda u nas pamięć o bliskich, których już nie ma wśród żywych?
   Potępianie obchodów Halloween przez chrześcijan, tylko dlatego, że kościół od dawna je potępia, jest wyrazem braku własnego rozumu. Podobnie jak nazywanie ludzi, którzy żyją dzięki metodzie in vitro gorszymi (a nawet niedorozwiniętymi). Kościół od dawna manipuluje ludźmi. Kiedy rośnie wiedza i świadomość narodu, manipulacja staje się trudniejsza, wydaje się być nawet śmieszna.
   Co do tradycji, nie mam pojęcia ilu protestujących zwolenników polskiej tradycji obchodzi tego dnia Dziady. Również tu mam podejrzenie, że chodzi tylko o przeciwstawienie się temu, że coś nowego się pojawiło i trzeba to zdusić w zarodku.
Szkoda, że wszyscy przeciwnicy Halloween w Święta Bożego Narodzenia ubierają choinkę. No, może nie wszyscy, ale na pewno większość. I robią to nie zastanawiając się skąd wzięła się ta tradycja, a nasza to ona nie jest.
   W przeddzień Halloween, wdałam się w dyskusję na ten temat ze starszą znajomą z pracy. Zobaczyła ona jakąś maskę i zaczęła narzekać, że "wymyślają jakieś halołiny, za moich czasów tego nie było, po co to" i tak dalej. Informację o przywleczeniu ubranej choinki z Niemiec potraktowała jak jakiś artykuł rodem z gazety "Fakty". Zaczęła mi tłumaczyć, że nawet jej dziadek ubierał choinkę, jakby zupełnie nie docierało do niej to, że owszem, zwyczaj ubierania choinki przyszedł do naszego kraju już dawno temu i jej dziadek mógł się na ten okres "załapać". Ściana nie do przeskoczenia... Zakończyłam rozmowę mówiąc jej, że wnuki jej wnucząt również będą uważały zbieranie cukierków za coś naturalnego, bo ich dziadkowie tak robili.

   Nie sprzeciwiam się. Dla mnie zabawy w Halloween są tylko kolejną możliwą odskocznią od szarej codzienności. Nie chodzę co prawda na takie, czy inne imprezy, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś inny bawił się tego dnia. Zwłaszcza dzieci. I właśnie to sprawiło, że widząc kolejną grafikę pod tytułem "Nie obchodzę Halloween, jestem chrześcijaninem", nie wytrzymałam napięcia i sama wyskrobałam na swojej tablicy wywód na ten temat. Przytoczę Wam kawałek mojej wypowiedzi: "A więc do wszystkich fanatyków tradycji i chrześcijan, wrzucających podobne grafiki: powiedzcie to tym wszystkim biednym DZIECIOM, kiedy przyjdą do was po cukierki. Popatrzcie na te smutne buźki, które malowały się i przebierały pół dnia, żeby pobawić się tak, jak to od lat widzą w TV. Popatrzcie w ich puste torby na cukierki, bo w tym smutnym kraju może w co 10-tym mieszkaniu ktoś im w ogóle otworzy drzwi, z czego w co 20-tym może coś dostaną. Zróbcie im taką przykrość, zamknijcie drzwi, a potem powiedzcie sobie dumnie przed lustrem "jestem chrześcijaninem"". 

   W zeszłym roku dzieci mnie zaskoczyły. Przyznam, że w natłoku zadań w pracy i codzienności, zapomniałam o czymś takim jak Halloween. A nawet gdybym nie zapomniała, ostatnie czego się spodziewałam, to poprzebierane dzieci zbierające cukierki pod moimi drzwiami. W tym roku nie dałam się zaskoczyć. Postanowiłam, że nie będę jedną, z tych negatywnie nastawionych osób. Nie zrobię przykrości dzieciom. Chcę, żeby dobrze się bawiły i nic mi w tym nie przeszkodzi :-)
   Zaopatrzyłam się w dynię, zrobiłam dekoracje (jeśli nie widzieliście mojego tutorialu zapraszam klik), kupiłam 4 kg przeróżnych cukierków i...nawet sama się przebrałam :-) Zawsze byłam szczupła, mam bardzo długie włosy. Najłatwiej więc było mi przebrać się za Mortycję z rodziny Addamsów.

źródło foto
Efekt był taki :-) Chyba pierwszy raz od dawna żałowałam, że nie farbuję już włosów na czarno.



   Ponieważ mieszkam w sporym bloku, liczącym 7 pięter i 4 klatki schodowe, postanowiłam ułatwić dzieciom zadanie i wywiesić ogłoszenie. Nie pukają przecież do wszystkich drzwi. Skąd miały wiedzieć, że mogą zapukać do mnie?


   Do godziny 17:30 siedziałam zmartwiona, że chyba jednak w tym roku nikt do nas nie zawita. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż moje 4 kg słodkości rozeszły się w niespełna pół godziny! :-)
Wiecie, co teraz czuję? Czuję, że to był naprawdę udany dzień. Odwiedziły mnie różne grupki poprzebieranych dzieci, w bardzo różnym wieku. Był chłopiec przebrany za karatekę, były dziewczynki - czarownice. Mieli mnóstwo pomysłów na kostiumy i makijaż :-) Nie jestem w stanie opisać Wam, jakie miny miały te dzieci, kiedy otwierałam im w przebraniu. Ile radości im to sprawiło, kiedy sypałam im cukierki do niemal pustych toreb. Dziś nie wyobrażam sobie spędzić tego dnia inaczej.
   W przyszłym roku, zamiast atakować Halloween, zastanówmy się co jest dla nas najważniejsze. Poglądy kościoła? Od dawna niekultywowana tradycja? Czy radość najmłodszych. Nikt tu nie czci sił nieczystych, nikt nie odprawia czarów i diabelskich obrzędów. To tylko jeszcze jedna zabawa w roku, która wnosi trochę szczęścia i kolorów w życie dzieci.

Życzę Wam udanego poniedziałku :-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz