środa, 16 grudnia 2015

Bliskie spotkania :-)

Cześć!

   Zawsze ciężko mi było określić kim zostanę kiedy dorosnę i co chciałabym robić w życiu. Od dziecka praktycznie narzucono mi kształcenie w kierunku muzycznym, nikt nie pytał mnie jak wyobrażam sobie swoją przyszłość. Ostatecznie moje życie i tak nie potoczyło się tak, jak tego dla siebie pragnęłam...
   Tak długo, jak pod przymusem ojca uczęszczałam do szkoły muzycznej, nie dopuszczałam do siebie myśli, że w przyszłości mogę się zajmować właśnie muzyką. Ojciec skutecznie mnie zniechęcał swoją nadgorliwością i surowością w kwestiach szkolnych. Dopiero kiedy porzuciłam szkołę muzyczną, chyba rok przed zrobieniem dyplomu (a było to dokładnie wtedy, kiedy poszłam na studia), odkryłam, że czegoś mi w życiu brakuje. Podjęłam więc dość ryzykowną decyzję i rzuciłam studia, chcąc poświęcić się muzyce, która już wtedy stała się moją pasją i największą z przyjemności. Nie wyszło... w pewnym momencie zabrakło mi już cierpliwości, determinacji, a że z czegoś trzeba było żyć, poszłam do jakiejkolwiek pracy. Pracy, która po latach wyssała ze mnie wszystkie siły witalne, całą moją energię, jaką mogłam poświęcić na coś, co kocham.
   Chwilę myślałam też o karierze żołnierza zawodowego. Miałam nawet gotowe papiery do złożenia, to był dobry i konkretny plan na życie. Nie zrobiłam tego i już raczej nie zrobię. Od tamtej chwili minęło już prawie 10 lat. Już nie to ciało, nie ta kondycja, nie ta ja...
   Miałam sporo czasu na to, żeby się zastanowić co chciałabym robić. Problem w tym, że tych rzeczy jest zbyt wiele abym mogła się zdecydować tylko na jedną z nich. Chciałabym pracować ze zwierzętami (tu już pierwszy krok zrobiłam, tytuł zdobyty), chciałabym zajmować się nadal muzyką, chciałabym robić zdjęcia...
   Przydługi ten wstęp, ale dotarłam do sedna. O tym właśnie chciałam napisać - o fotografii. Marzy mi się taki zawód. I nie mówię tu o fotografie, robiącym zdjęcia do legitymacji, czy urocze sesje bobasów, albo mniej urocze ślubne. To zdecydowanie nie jest zajęcie dla mnie.
Nawet nie wiecie jak bardzo zazdroszczę ludziom, którzy w ramach swojego zawodu czają się całymi godzinami gdzieś w krzakach, czy innych zaroślach, próbując fotografować zwierzęta w ich środowisku naturalnym. Czy może być coś piękniejszego? Poznawać ich zwyczaje i zarazem uwieczniać?


   Ograniczenia czasowe spowodowane pracą, nie pozwalają mi na razie na spędzanie całych dni w ukryciu z aparatem w gotowości, więc póki co łapię zwierzęta w kadr tam, gdzie najłatwiej można je spotkać. Ćwiczę pstrykanie z uporem maniaka i powiem Wam, że zaczęłam chyba zauważać pewien progres. Gdyby ktoś jeszcze rok temu pokazał mi zdjęcia, które dziś Wam zaprezentuję, w życiu nie powiedziałabym, że mogłyby być moje. A jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że nie mogłam się do zwierząt odpowiednio zbliżyć (w sensie - mogę być tylko po drugiej stronie siatki) i robienie zdjęć jest delikatnie mówiąc utrudnione (tu siatka, tu jakaś zabudowa, celowanie na zoomie), uważam, że wyszło mi to całkiem nieźle :-)
Dobra, dość tego gadania. Oto one: bliskie spotkania :-)











We wcześniejszych postach na temat FNRZ Dzika Ostoja pisałam Wam, że trafiają tu zwierzęta powypadkowe, wymagające rehabilitacji. Oto jeden z nowych pacjentów Fundacji:


Sami widzicie, że w tym stanie nie poradziłby sobie na wolności.
A tu już mój tata nawiązujący znajomość z maluchami (ten palec to nie mój ;-))




   Piosenka na dziś, to nastrajająca mnie niezwykle optymistycznie "Fix you" grupy Coldplay.


   Miłego wieczoru :-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz