Podobnie jak w zeszłym roku, w bieżącym postanowiłam sobie obejrzeć co najmniej 50 dobrych filmów, niekoniecznie tegorocznych. Muszą to być po prostu tytuły, które oglądam po raz pierwszy. Dobrze zaczynam, bo mamy raptem ostatni dzień stycznia, a ja mam już 7 takich tytułów, które mogłabym spokojnie wpisać na listę dobrych. Będą nie tylko filmy, ale i seriale. Gotowi? :-) Kolejność przypadkowa.
Ostatnio odkrywam, że jeśli macza w czymś palce Netflix, bez wątpienia spełni to moje oczekiwania. Arq to przykład na to, że naprawdę nie potrzeba kosmicznych nakładów pieniędzy, żeby zrobić coś dobrego, ciekawego, trzymającego widza przed ekranem. Polecam, zwłaszcza fanom science fiction i post-apo.
Znów Netflix, ale tym razem serial. I jest to jeden z najlepszych seriali jakie widziałam (podobnie jak Netflixowy Stranger Things - sami widzicie, że z Netflixem coś jest na rzeczy). Tak na poważnie - świetna historia, trochę niedopowiedziana, ale tym bardziej czekam na jej kontynuację. Bardzo fajna gra aktorska, świetna (naprawdę świetna) muzyka i doskonałe zdjęcia z dodatkiem filtrów nadających im niesamowitej lekkości i świeżości. To dopiero pierwszy sezon, więc zdążycie nadrobić :-)
Tu troszkę się obawiałam, nie tylko tego, że z reguły ekranizacje gier komputerowych są gniotami nie z tej ziemi, ale i obsadzenia w głównej roli Michaela Fassbendera, który jakoś nie pasował mi do uniwersum asasynów. W obu przypadkach martwiłam się niesłusznie, bo i główną postać graną przez wspomnianego Fassbendera oglądało się dobrze i sam film również nie jest zły. I mówiąc tu, że nie jest zły wcale nie mam na myśli tego, że nie jest też dobry, bo gdyby nie był przecież nie znalazłby się na liście. Ale dlaczego opinie na temat tego filmu są tak spolaryzowane? Ponieważ przeciętny widz odbierze go jak kolejną historię z tyłka i wystawi ocenę poniżej przeciętnej. Ten film to jak najbardziej kino GŁÓWNIE dla fanów serii gier. Dzieje się tak chociażby dlatego, że zbyt wiele informacji starano się tu zmieścić w i tak długim filmie, co sprawia jedynie, że osoba nie znająca uniwersum z gier, chociaż pobieżnie historii asasynów i templariuszy, zasad działania animusa, nie zrozumie totalnie o co chodzi w tej produkcji. Fan natomiast wyłapie wszystkie szczegóły, a resztę dopowie sobie sam. Dlatego film ten polecę tylko osobom, które z asasynami miały już do czynienia za pośrednictwem gier. Ja mam tylko jedno zastrzeżenie - troszkę za dużo akcji w czasach współczesnych, troszkę za mało wspomnień w animusie. Wiem, że tak było taniej, ale pozostawiło to u mnie pewien niedosyt.
Tu w ogóle nie ma o czym gadać. Doskonałe dopełnienie historii dla fanów Star Wars, jednak klimatem mocno od nich odbiegające. Sprawdza się zarówno jako dobre science fiction, jak i wstęp do najstarszej trylogii (najstarszej, czyli nie tej chronologicznie najstarszej, tylko nakręconej jako pierwsza. No wiecie przecież o co chodzi, ukradną te plany gwiazdy śmierci ;-)).
No co ten Netflix to ja już nie wiem :-P Kolejny przykład na to, że można połączyć niski budżet z świetnym efektem wizualnym i w ogóle całościowym. No i kolejne science fiction <3
W przypadku tej produkcji jeszcze nie mogę wyjść z szoku. Niezbyt często oglądam coś w telewizji, a tu tak się jakoś złożyło, że czystym przypadkiem trafiłam na ten tytuł (na polski tłumaczony jako "Strefa X") i to na... TV4. Film tak świetnie nakręcony, że jeszcze długo będzie mi siedział w pamięci. A jeszcze jak po obejrzeniu dowiaduję się, że budżet wynosił zaledwie 15 tysięcy dolarów to...nie przestaję się kłaniać. Świetna produkcja science fiction!
Za świetny pomysł, za angielski klimat, za ślicznego chłopca o pięknych oczach, za trzymającą w napięciu historię, za Liama Neesona... za wszystko! :-)
Piosenka na dziś: Krzysztof Zalewski - "Luka" - uwaga, wchodzi w głowę i nie chce wyjść :-)
Na dziś to wszystko, życzę udanego wieczoru i do zobaczenia :-)
croak :-*
Widziałem "monsters", dobry, na resztę się przyczaję.
OdpowiedzUsuńKoniecznie, polecam :-)
Usuń