poniedziałek, 11 stycznia 2016

Jak dbać o długie włosy, czyli kilka wskazówek i historia mojej czupryny :-)

Cześć!

   Moi rodzice zapuścili mi włosy jeszcze kiedy byłam dzieckiem. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze były długie. Nastoletni bunt objawił się u mnie między innymi tym, że obcięłam swoją kitę sięgającą pasa. Pamiętam, że moja mama nawet się na mnie wtedy obraziła ;-)
Pamiętam też, że fryzjerka nie chciała mi ich obciąć! Powiedziała, że nie chce, żebym potem przyszła do niej z pretensjami (cokolwiek to miało znaczyć). Poszłam więc do cioci, która skróciła mi włosy do ramion i wówczas fryzjerka nie bała się obciąć mi ich na krótko.
Radość z krótkich włosów trwała może jakieś 2 tygodnie. Wygoda, wygoda i jeszcze raz wygoda. Jednak po tych dwóch szczęśliwych tygodniach coś się zmieniło. Zaczęłam tęsknić do moich długich włosów. Budziłam się co rano i sprawdzałam na głowie, czy aby to nie był tylko sen. Niestety nie był... Miałam wtedy 16 lat. Postanowiłam pogodzić się z błędem, jaki popełniłam i wypróbować na swojej głowie wszystkiego. Moje włosy przeżyły trwałą ondulację, blond, wszystkie odcienie rudego i czerwieni, brązy, czerń (!!!), gołębią siwiznę a nawet intensywny niebieski. Dodatkowo przeróżne cięcia, powstające przeważnie u przyjaciółki (i z jej ręki), np. po obejrzeniu jakiegoś filmu. Fajna ta fryzura? Fajna. No to zrobię ci taką :-D Ach, to były czasy.
   W wieku maturalnym postanowiłam zapuścić włosy i w tym postanowieniu trwam do dziś. Efektem są włosy sięgające co najmniej pasa, których nie zamierzam w najbliższym czasie jakoś znacznie skracać.


   Nie uważam, żeby moje włosy były jakoś super oszałamiające, jednak często słyszę komplementy na ich temat i pytania, co zrobić, aby mieć takie włosy (nawet od nieznajomych). No więc dobrze, napiszę Wam dziś co ja robię, żeby takie mieć.

1. Podcinanie

   Po pierwsze i chyba najważniejsze - przez wiele lat popełniałam ten sam błąd. Mianowicie nie podcinałam regularnie końcówek. Żal mi było ścinać nawet centymetr mojej kity. Teraz widzę, jakie to było zgubne. Pamiętajcie, że regularne podcinanie włosów sprawia, że są zdrowe, sprężyste, ładnie się układają i szybciej rosną. Jaki więc sens żałować końcówek fryzjerowi, skoro po jakimś czasie włosy wyglądają jak pajęczyna i rosną o wiele wolniej? Nie ma sensu. Tak więc podstawą jest ich regularne podcinanie. Rozdwojone końcówki czepiają się wszystkiego i wyglądają nieestetycznie, poza tym włos rozdwaja się nie tylko na końcówkach. Gdybyście zobaczyli włos w odpowiednim powiększeniu, zaniedbany potrafi wyglądać jak choinka! Wszystkie łuski się otwierają i odstają od powierzchni włosa, co sprawia, że łatwiej się on zanieczyszcza i dość szybko łamie - w rezultacie i tak się skraca.


Aktualnie sporo skróciłam swoje włosy. Chciałam się pozbyć resztek czarnej farby (która po latach zrobiła się w zasadzie brązowa, więc miałam takie odwrócone ombre na głowie) i ostatnie cięcie wynosiło jakieś 15-20 cm. Dodatkowo pozwoliłam je sporo wycieniować, co odciążyło mi głowę. Nareszcie nie mam wrażenia, że leży mi na plecach ważący kilogram ogon bobra.


Nie, moje włosy nie kręcą się naturalnie. W zasadzie to nie są ani proste, ani kręcone. To zdjęcie zrobiłam zaraz po tym, jak rozpuściłam warkocz.

2. Farbowanie

   Jeżeli już koniecznie musicie farbować włosy, róbcie to albo u fryzjera, albo w domu, ale odpowiednimi kosmetykami!!! Nie pamiętam już, kiedy przestałam kupować farby w normalnych drogeriach. Od dawna zaopatruję się w sklepie fryzjerskim. Tam dostaniecie profesjonalne farby, które nie niszczą tak włosów jak gotowce z marketu, a obsługa sklepu pomoże Wam dobrać do Waszych włosów (ich koloru i kondycji) odpowiedni utleniacz. Efekt jest taki, że nie będzie niemiłych niespodzianek, jak np. ogromna różnica między kolorem włosów modelki na opakowaniu, a efektem domowego farbowania. Odkąd kupuję profesjonalne farby, kolor wychodzi mi zawsze taki jak na próbniku! Co do mojej farby, od lat używam Color Intensivo i jestem z niej bardzo zadowolona. Kiedy kolor się zmywa, nadal wygląda dość naturalnie i nie bije po oczach różnica między nim, a odrostem.
Jeśli macie wrażliwą skórę, do mieszanki farby możecie użyć specyfiku o nazwie Alerga, który również dostaniecie w sklepie fryzjerskim. Sprawia on, że włosy są miękkie, pachnie ślicznie (nawet farba wtedy tak nie dusi zapachem) i zmniejsza ryzyko wystąpienia reakcji alergicznej. Zawsze stosuję całą szklaną ampułkę na jedno farbowanie.
Pomyślicie sobie, że to zbyt drogi interes? No więc, moje włosy (wymagające dużo farby) nie pochłaniają więcej niż 50zł (farba+utleniacz+Alerga). To chyba mniej więcej tyle samo, ile wydałabym na farby w drogerii.

3. Mycie

   Niby tak prosta rzecz, a wiele osób popełnia tu błędy. Może zacznijmy od kosmetyków.


Już się śmiejecie? Moja przyszywana babcia powiedziała mi kiedyś te słowa: "Dawniej był tylko jeden szampon - Familijny. Nic nikomu nie było. Teraz tego pełno w sklepach i ludzie mają problemy z włosami". Miała rację. Familijny (i to konkretnie ten, który wygląda jak stuletni płyn do naczyń) to jedyny szampon, po którym nie swędzi mnie skóra głowy. Nie wiem dlaczego. Może im prościej, tym lepiej? W każdym razie używam go od wielu lat i nie zamierzam zmieniać, mimo że niektórzy fryzjerzy zgrzytają zębami na jego skład.
Do szamponu można też dodawać miód. Nie robię tego za każdym razem (czyste lenistwo), ale naprawdę warto. Mieszam miód w miseczce z szamponem w proporcjach 1:1 i taką mieszaniną myję włosy.


Nie ma co się oszukiwać. Odżywka do włosów to konieczność, zwłaszcza, jeśli są one długie. Nie ma mowy o bezbolesnym rozczesaniu włosów bez jej pomocy. Wypróbowałam całą masę odżywek i ze wszystkich, najbardziej podpasowały mi wszelkie Elseve w tubie.

   To może trochę o technice mycia. Nigdy, przenigdy nie nanosi się szamponu bezpośrednio na skórę głowy! Zawsze trzeba go wpierw rozetrzeć na dłoniach z odrobiną wody. Szampon ma oczyścić nam skalp i włosy, ale wylany bezpośrednio na skórę bardziej zaszkodzi niż pomoże.
To samo tyczy się odżywki do włosów. Odżywka do włosów - nie do skóry głowy!!! Kosmetyk ten nakładamy tylko i wyłącznie na włosy i dokładnie spłukujemy! Nie ma potrzeby wmasowywać odżywki w skórę, a nawet nie wolno tego robić.
Kolejny błąd, to mycie włosów na całej ich długości, po czym zwijanie ich na czubek głowy i masowanie tym wszystkim skalpu. To tak, jakbyście właśnie wmasowywali sobie w skórę cały brud z włosów, które zbierają wszystkie możliwe zanieczyszczenia.
I przede wszystkim, należy pamiętać o tym, aby wszystko dokładnie spłukać. Czyste włosy wydają pod palcami mniej więcej taki dźwięk, jak patelnia w reklamie płynu do naczyń Pur.
Włosy myjemy letnią wodą. Nigdy zbyt ciepłą, ani też zbyt zimną. Na zimną wodę możemy sobie pozwolić podczas ostatniego płukania (aby zamknąć łuski), ale nie należy lać takiej wody bezpośrednio na skórę. Grozi to przeziębieniem cebulek włosów.

4. Suszenie

   Używać suszarki, czy raczej pozwalać, aby włosy schły same? I tu są dwie różne szkoły. Jedni mówią, że powietrze z suszarki nie jest zdrowe dla włosów. Dodatkowo przeważnie suszymy je ciepłym strumieniem, który otwiera łuski włosa.
Ja pozwalam moim włosom schnąć całą noc. Myję je wieczorem i idę spać z mokrą głową. Słyszałam już opinie, że jest to bardziej szkodliwe dla włosów (bo w nocy narażone są na wszelkie tarcia o poduszki itp.), ale jakoś nie zauważyłam, żeby tak się działo. Kiedy wyschną same, wyglądają o wiele lepiej. Poza tym, wysuszone suszarką szybciej się brudzą.
Suszenie ręcznikiem to ważny proces. Przyznać się, kto pochyla się głową w dół i trze ręcznikiem włosy jakby chciał rozpalić płomień patykiem? To masakra, jakiej nieświadomie dopuszcza się wielu z Was. Absolutnie nie wolno tak robić! Włosy są przecież delikatne. Takie tarcie kończy się tylko wieloma mechanicznymi uszkodzeniami. Należy zawinąć włosy ręcznikiem i lekko dociskać, aby usunąć z nich nadmiar wody, to wszystko.

5. Czesanie

   Odpowiednie przyrządy do czesania to połowa sukcesu. Jakiś czas temu miałam wrażenie, że wypadają mi włosy. Zawsze po czesaniu, na szczotce zostawało coś, z czego mogłabym uformować sobie drugą głowę... Wystarczyło zmienić szczotkę i wszystko wróciło do normy. Tamta po prostu wyrywała mi włosy. Szczotki dobierajcie metodą prób i błędów. Ja do swoich włosów używam klasycznej, płaskiej szczotki. Okrągłe się do moich raczej nie nadają. Jeśli grzebień, to taki z szeroko rozstawionymi zębami. Na te gęstsze mogą sobie pozwolić raczej osoby o krótkich włosach.
   Technika czesania również jest istotna. Nie można włosów szarpać, bo albo wyrwiemy sobie połowę z głowy, albo połamiemy. Jeśli bardzo się plączą, należy włosy rozczesywać pasmami. Jeśli to nie pomaga, czeszemy najpierw niższe partie, potem coraz wyżej. W przeciwnym razie ściągniemy kołtun z góry, niżej napotkamy kolejny kołtun, co w efekcie stworzy mega kołtun. Mega kołtuny są niefajne... Pomagają również spraye ułatwiające rozczesywanie.
Czesanie włosów na mokro, to dla nich chyba najtrudniejsze chwile. Jeśli macie długie włosy, przeczeszcie je tylko lekko, żeby pozbyć się największych plątanin. Resztę rozczeszecie, kiedy będą już suche.

6. Naturalne maseczki i płukanki

   Nic tak dobrze nie działa na włosy i skórę głowy jak natura. Jajko, piwo, miód, potrafią zdziałać cuda. Najczęściej kładę na skalp miód, albo olej kokosowy. Jedno i drugie działa kojąco i mega odkażająco na skórę głowy.
Można też pokusić się o ziołowe płukanki. Te, które stosuję najczęściej to pokrzywa (zapobiega wypadaniu i generalnie wzmacnia włosy) i skrzyp polny (mega nabłyszcza, efekty już po pierwszym użyciu). Trzeba jedynie pamiętać, że takie płukanki nadają się raczej do ciemnych włosów. Wszelkie blondy mogą po nich nabrać zielonego odcienia...

7. Suplementy

   Przyznaję, że nie zdarza mi się często ich używać. Raczej ciężko u mnie z systematycznością. Dziś wezmę, jutro zapomnę itd. Jednak czasami włosy są osłabione nie dlatego, że używamy nieodpowiednich kosmetyków, albo technik czesania czy mycia. Czasem organizm potrzebuje wsparcia w postaci suplementów diety. Takich mamy w aptekach na pęczki, ale chyba najbardziej ufam tym, zawierającym skrzyp.
Jeśli włosy intensywnie wypadają, problem może być poważniejszy. Mogą to być np. hormony, anemia. W takich sytuacjach należy się wybrać do lekarza.

   I tyle na temat moich włosów, oto cały mój sekret. Sami więc widzicie, że nie robię nic szczególnego aby były gęste i w miarę zdrowo wyglądały. Mam nadzieję, że moje wskazówki pomogą Wam w wyhodowaniu swojej wyśnionej czupryny :-)
   Zapomniałabym. Ten wpis, to już setny mój post na blogu! :-) Nie do wiary, że to już sto dni.

   Z piosenką na dziś wiąże się smutny temat. Dziś w nocy odszedł z tego świata niesamowity talent - umarł David Bowie :-( Jest mi strasznie smutno... Żegnając się z nim, użyję słów jego utworu Space Oddity:

Though I'm past one hundred thousand miles
I'm feeling very still
And I think my spaceship knows which way to go
Tell my wife I love her very much, she knows...

Zaraz będę płakać! :-( Posłuchajcie "Space Oddity"


   Na dziś to wszystko. Życzę Wam miłego poniedziałku.
croak :-*



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz