Na ogół staram się nie oglądać filmów, na których mogłabym się popłakać, bo należę do osób dość wrażliwych i takie tytuły przeżywam potem bardzo długo. Jednak jest tak wiele filmów, które widziałam, a na których nie mogłam się powstrzymać od płaczu (czy to ze smutku, czy ze wzruszenia), że postanowiłam zrobić z nich listę. Jeśli więc lubicie płakać na filmach, to są tytuły dla Was.
Muszę przyznać, że cały film jest niesamowicie smutny i przygnębiający. Ale jest taka scena, kiedy stary człowiek, wypuszczony po latach z więzienia, które stało się jego życiem, nie może się odnaleźć w otaczającym go świecie. W efekcie popełnia samobójstwo. To było dopiero smutne!
I znowu Tom Hanks. Ten facet chyba po prostu coś w sobie ma. Bonusik dla mnie w postaci Gary'ego Sinise i jakże prześliczny jeszcze wtedy Haley Joel Osment.
W połowie filmu obawiałam się, że nie zdołam go obejrzeć do końca. Ryczałam jak głupia, kiedy robot z "zainstalowanymi" ludzkimi uczuciami stracił rękę i przestraszony wołał kobietę, którą uznał za mamę!
Ciekawostka - tytułowego Chappie zagrał mój najwspanialszy Sharlto Copley :-)
Robot z uczuciami? Robot - dziecko z uczuciami? Samotny robot - dziecko z uczuciami?! I tego robota gra tak śliczne dziecko, jak Haley Joel Osment?! Tu płaczę tak, że ledwo widzę na oczy! :-(
Zanim przejdę do miejsca pierwszego, na uwagę zasługują tu inne produkcje Pixara, takie jak Odlot, czy kilkuminutowe Partly Cloudy i Kiwi, które możecie obejrzeć na serwisie Youtube. Ostrzegam, że na tych dwóch ostatnich będziecie ryczeć na głos. Na uwagę zasługuje tu też świetny film z Willem Smithem w roli głównej - 7 dusz. Zaznaczam, że jest tak smutny, że nawet faceci na nim płaczą (byłam naocznym świadkiem). Polecam też doskonały dramat Philadelphia, opowiadający o losach nosiciela wirusa HIV, którego gra kto? Tom Hanks oczywiście. Dorzucę też kasowy Armagedon, gdzie pożegnanie córki z ojcem jest po prostu meeeega smutne. A dla prawdziwych masochistów którakolwiek ekranizacja Folwarku zwierzęcego. Nie ma takiej opcji, żeby się nie popłakać!!!
Dosłownie patrz i płacz. Film, który widziałam już niejeden raz, a za każdym razem ryczę jak głupia. Powiem więcej, któregoś razu chciałam dać mamie posłuchać muzyki z tego filmu i...mało się nie zadławiłam od płaczu. Nie mogłam na nim tylko "uronić łzy", dosłownie wyłam, a KN pocieszał mnie, że to tylko film. Jednak napisy końcowe uświadomiły mi, że to nie tylko film, że to wydarzyło się naprawdę i...sami wiecie. Dzięki tej informacji lepiej tego nie zniosłam. Film opowiada o tęsknocie i przywiązaniu psa do właściciela. Pies ten codziennie odprowadzał go na dworzec i czekał tam, aż właściciel (w tej roli Richard Gere) wróci z pracy. Pewnego dnia właściciel umarł właśnie w pracy i pies już się go nie doczekał. Siedział długie lata na dworcu, czekając na swojego pana. Ostatnia scena, gdzie tytułowy Hachi, stary już i zmęczony, siedzi w stałym miejscu na dworcu jest zabójcza. A co tam, opowiem Wam. Pies zasypia przed drzwiami dworca i śni o tym, że pan wrócił i razem wracają do domu. To tak, jakby Gere przyszedł po niego, gdyż w tej scenie tytułowy Hachi umiera we śnie. Do tego mega mega meeeeega wzruszająca muzyka Jana Kaczmarka... Co gorsza, ta historia jest prawdziwa. W Japonii, gdzie miała miejsce, stoi pomnik upamiętniający wiernego psa Hachi, na tym właśnie dworcu, gdzie czekał na swojego pana. Bonusowo dam Wam dowód na autentyczność tej historii: prawdziwe zdjęcia Hachi.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz