piątek, 8 stycznia 2016

W co gram #19 - Trine 3, kolejna odsłona doskonałej serii :-)

Cześć!

   To był długo wyczekiwany przeze mnie tytuł! W minione święta wreszcie kupiliśmy Trine 3!

źródło foto
   Po tym, jak dosłownie pochłonęły nas poprzednie 2 części, przy których doszło do najdłuższego posiedzenia przy komputerze ever (post o nich znajdziecie tutaj), nie mogłam doczekać się kontynuacji. Przyznam, że jestem troszkę zawiedziona, no ale od początku.

   Gra z wczesnym dostępem, pojawiła się na platformie Steam już jakiś czas temu. Nie chciałam jednak zabierać się do niej, wiedząc, że jest niedokończona, że wiele jeszcze może się zmienić. To jest ten typ gry, który musi być idealny. Nic nie może tu zakłócać rozgrywki i niszczyć przyjemności.
Kiedy wreszcie mogliśmy kupić ukończony tytuł, zabraliśmy się do ogrywania go niemal od razu :-)

źródło foto
źródło foto
źródło foto
   Wstęp prawie nie różni się od wstępów poprzedników. Gramy krótki etap gry kolejno każdą z postaci: rycerzem Pontiusem, złodziejką Zoyą i magiem Amadeusem. Różnica jest jedynie taka, że sam wstęp można już grać w trybie dwuosobowym. W poprzednich częściach Trine nie było to możliwe, gdyż gracze mieli zależny od siebie wybór postaci. Oznacza to, że np. jeśli jeden gracz wybrał maga, drugiemu zostawał już do wyboru jedynie rycerz, albo złodziejka. Dotychczas nie było możliwości sterować tą samą postacią przez dwóch uczestników gry. Postać można było zmienić w każdej chwili, co skutkowało tym, że drugi gracz mógł wybrać bohatera, którym wcześniej sterował gracz nr. 1 i na odwrót. Nigdy jednak nie można było zobaczyć w grze dwóch złodziejek, magów czy rycerzy. Skutkowało to tym, że wstępne plansze były dostępne jedynie w trybie jednoosobowym.
W Trine 3 twórcy znieśli to ograniczenie. Modele powielonej postaci różnią się kolorem, można więc łatwo odróżnić swojego bohatera od bohatera drugiego gracza.

   Kolejną zmianą jest tu przejście z trybu platformówki 2D na 3D. Modele są trójwymiarowe, a plansze możliwe do plądrowania niemal w każdym kierunku. Znacznie utrudnia to zbieranie wszystkich "znajdziek" (tu są nimi świecące piramidki). Czasami ciężko zauważyć, że gdzieś da się wejść i łatwo coś pominąć. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich części, zrezygnowano tu z ukrywania znajdziek gdzieś wysoko czy nisko, poza polem widzenia gracza. Nie trzeba już tak kombinować i wspinać się po sam sufit, żeby odkryć, że coś tam jeszcze było do znalezienia.
Zebranie 100% poukrywanych przedmiotów ułatwia też tabela z podsumowaniem danego poziomu. Po ukończeniu danej misji, w tymże podsumowaniu, widzimy ją podzieloną na wszystkie etapy (oddzielone checkpointami) i ilość zebranych w nich piramid, łamaną przez ilość całkowitą. Sprawę znacznie ułatwia też to, że nawet jeśli coś pominiemy, nie musimy grać całej misji od nowa. Dokładnie widzimy, w którym etapie coś nam umknęło i możemy przenieść się bezpośrednio do tego fragmentu levelu.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
źródło foto
   Zrezygnowano tu również z rozwoju naszych postaci. W poprzednich odsłonach serii zdobywaliśmy nimi kolejne umiejętności: rycerz uczył się szybować na swojej tarczy (co pozwalało mu na pokonywanie dłuższych dystansów w powietrzu) i władać młotem, złodziejka zdobywała płonące i lodowe strzały, czarodziej mógł tworzyć więcej przedmiotów jednocześnie i w różnych formach. W tej części rycerz szybować potrafi od początku, Zoya ma tylko zwykłe strzały a mag potrafi wyczarować tylko jedną skrzynię.

   Nowością jest misja wewnątrz księgi, charakteryzująca się nieco inną stylistyką wizualną.

źródło foto
źródło foto
źródło foto
KN bardzo spodobał się ten zabieg, ja jednak wolę o wiele bogatszy, kolorowy świat poza księgą.

   Kolejną innowacją jest tu wybór plansz. Mapa gry jest drewnianą makietą świata, po którym możemy się poruszać w dowolnym kierunku (oczywiście w granicach mapy) i wybierać kolejne odblokowane misje.

źródło foto
Mimo, że na pierwszy rzut oka dość rozległa mapa wydaje się mieć dużo do zaoferowania, poziomy gry są tu podzielone na: fabularne, zręcznościowe lub zwykłe bitwy, gdzie tłuczemy się po prostu przez krótką chwilę z bandą nacierających na nas drzewców, czy steampunkowych robotów w akademii magii . Oznacza to, że poziomów trwających powyżej 5-ciu minut, mamy tu tak naprawdę niewiele...

I to jest właśnie największą bolączką, jaką zaserwowała mi trzecia część Trine. Z resztą, z opinii innych graczy wynika, że nie tylko moją. Gra w porównaniu do poprzednich części jest zdecydowanie za krótka. Wystarczy zaledwie kilka godzin, aby przejść ją całą i to na 100%! Dodatkowo frustrujący jest fakt, że fabuła została tu ewidentnie urwana. To mniej więcej tak, jakbyście oglądali film na Polsacie, gdzie w połowie jakiegoś dialogu nagle odpalane są reklamy, z tym że po reklamach emisja filmu nie byłaby kontynuowana...
Fabuła w wielkim skrócie: na początku gry artefakt (czyli Trine) zostaje zniszczony, a nasi bohaterowie muszą odnaleźć wszystkie jego fragmenty, żeby złożyć go w całość. Poznajemy też naszego wroga, którym jest Sarek. Jakie to niemiłe uczucie, kiedy okazuje się, że nie mamy jeszcze wszystkich części artefaktu, Sarek wzmacnia swoje siły budząc do życia jakąś nieznaną nam złą czarodziejkę, a zaraz po tej scenie widzimy napisy końcowe gry?

źródło foto
źródło foto
źródło foto
Nie wiem co się za tym kryje. Śmiem podejrzewać, że jest to albo nieładny sposób zachęcenia gracza do kupna części 4-tej, albo jeszcze bardziej nieładny sposób na zmuszenie gracza do nabycia (najprawdopodobniej) płatnego dlc do tego tytułu. Ojojoj Frozenbyte, nie spodziewałam się tak perfidnego zagrania :-( Choć istnieje może cień szansy, że Trine zwyczajnie nie jest jeszcze ukończone, a aktualizacja gry pozwoli na dokończenie przygody w cenie zakupionego już klucza. Jednak nigdzie w napisach końcowych nie dopatrzyłam się słów "ciąg dalszy nastąpi jeszcze w części 3"...

   Mimo dosłownego zubożenia rozgrywki i skrócenia czasu gry, Trine 3 nie zawiódł mnie aż tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Grafika nadal jest na najwyższym poziomie, lokacje wręcz hipnotyzują charakterystycznym dla baśniowego świata Trine pięknem. Muzyka jest nadal przyjemna, a fabuła niezwykle wciągająca (szkoda tylko, że niedokończona). Nawet dość nieczytelne czasami 3D, powodujące, że zamiast na jakąś półkę skaczemy wprost w przepaść oraz pojedyncze błędy (zdarzyło mi się np. wypaść z mapy bezpowrotnie) nie odebrały mi przyjemności wynikającej z rozgrywki.
Jeśli moje obawy się sprawdzą i ciąg dalszy tej przygody będę mogła poznać w Trine 4 lub w płatnym dodatku do Trine 3, nie zmieni to faktu, że jest to nadal jedna z moich ulubionych serii gier, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne i twórcy mają 100% gwarancji na to, że kupię, cokolwiek będzie trzeba.

   Piosenka na dziś: Red hot chili peppers "Otherside"


   Na dziś to wszystko, życzę Wam udanego weekendu :-)
croak :-*

1 komentarz :

  1. Oczywiście, że ciag dalszy nastąpi w aktualizacji, a Frozenbyte dało nam znać, że dalej nad grą pracują wypuszczając tą ostatnią z Quest for Cake. I jeszcze jedno: "nieznana zła czarodziejka"?! Wypraszam sobie! To ukochana siostra Trójki, a zresztą... Poczytajcie sobie to: http://pl.trojniopedia.wikia.com/wiki/Ronaldina_Huna

    OdpowiedzUsuń