Z okazji premiery trzeciego sezonu "Żywych trupów" od Telltale, który niedługo zamierzam Wam opisać, dziś zajmę się sezonem drugim. Bo przecież jak mam Wam przedstawić najnowszą część przygody, zupełnie pomijając poprzednią? Nie da się :-D
![]() |
źródło foto |
Wcielamy się tu w znaną nam już z poprzedniej części dziewczynkę - Clementine. Na swojej drodze, Clem spotka nie tylko nowych bohaterów, ale również tych z sezonu pierwszego.
Oczywiście nie chcę Wam robić spoilerów, więc daruję sobie streszczanie całej fabuły. No, może wspomnę o paru wydarzeniach, które zrobiły na mnie szczególne wrażenie, ale najpierw skupię się na sprawach technicznych.
Clementine wygląda tu nieco inaczej niż w pierwszej odsłonie Walking Dead. Troszkę nam wyrosła i spoważniała, ale nic dziwnego. Próbuje w końcu przetrwać w świecie "Z".
![]() |
źródło foto |
Nie uległ zmianie sam system rozgrywki. Gra nadal jest przygodówką point-and-click, w której największe znaczenie mają przeprowadzane przez nas dialogi. Chyba dlatego gry tego typu tak dobrze się przyjmują. Powstaje tu silna emocjonalna więź między graczem a postaciami. Ograniczony czas na podjęcie ważnych decyzji, od których niekiedy zależy czyjeś życie, trzyma w napięciu i sprawia, że gracz jest całkowicie pochłonięty przez wirtualny świat.
Żeby nie było nudno i żeby produkcja przypominała jednak choć trochę grę komputerową, co jakiś czas pojawia się sekwencja zręcznościowa QTE. Ja osobiście uważam ten element za zupełnie zbędny.
Jak już pisałam powyżej - nie chcę robić spoilerów, ale o kilku rzeczach po prostu muszę wspomnieć. Jeśli więc nie graliście jeszcze w ten tytuł, a macie to w planach, pomińcie dalszy ciąg tekstu, aby nie popsuć sobie zabawy.
Na którymś etapie rozgrywki spotykamy czworonoga.
![]() |
źródło foto |
![]() |
źródło foto |
Drugą rzeczą, która po prostu wzruszyła mnie do łez, było ponowne spotkanie z Kennym, moją ulubioną postacią z części pierwszej. Kenny bardzo się zmienił, stał się przewrażliwiony i zaborczy, przez co reszta bohaterów nie darzyła go sympatią. Ja jednak uparcie, do samego końca trzymałam jego stronę.
![]() |
źródło foto |
![]() |
źródło foto |
![]() |
źródło foto |
![]() |
źródło foto |
![]() |
źródło foto |
Piosenka na dziś: Rammstein - "Links".
Życzę Wam udanego weekendu :-)
croak :-*
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz