poniedziałek, 21 marca 2016

Poznań moimi oczami

Cześć!

   Dziś chciałam rozpocząć serię postów o Poznaniu, który bardzo chętnie odwiedzam.
Jest to miejsce, które za kilka rzeczy pokochałam, a za inne wręcz przeciwnie. Miejsce tak inne od mojego rodzinnego miasta, tak głośne i żywe, mające jednocześnie na swoim terenie obszary, gdzie można się całkowicie odprężyć.
Ale do wszystkiego dojdziemy w swoim czasie, w dzisiejszym poście skupię się jedynie na zabudowaniach.
Ostatnim razem przyjechałam tu jak zwykle w towarzystwie KN, jednak już na miejscu, przez jakiś czas byłam zdana na siebie. KN odbywał tu jakieś szkolenie służbowe, ja w tym czasie, nie odrywając nosa od nawigacji w telefonie, próbowałam odnaleźć te miejsca, które chciałam odwiedzić ponownie. KN ma to szczęście, że mieszkał tu kilka lat, więc jest lepiej zorientowany w terenie. Ale powiem Wam, że i tak dałam sobie radę. To dla mnie jakaś nowość i jestem z siebie mega dumna :-) Rodzice wychowywali mnie pod przysłowiowym kloszem. Nie miałam zbyt wielu okazji, aby gdzieś jechać i musieć sobie samodzielnie radzić. Dodatkowo należę do osób mega nieśmiałych i zamkniętych w sobie, więc nawet głupie pytanie o drogę to dla mnie wyczyn... A tu proszę, nie było tak źle :-) Bez przewodnika dotarłam wszędzie, gdzie chciałam :-)



Najciężej było chyba na początku. Dworzec w Poznaniu to dla mnie istny labirynt. Trwało chyba jakąś godzinę, zanim się stamtąd wydostałam (pierwszym razem wydostałam się, ale nie z tej strony, co trzeba). Pierwszym miejscem, do którego musiałam się udać, była Palmiarnia. Podczas mojej pierwszej wizyty w tym mieście, pokazano mi to miejsce i już nigdy nie chciałam stąd odchodzić... Znalazłam swój raj na ziemi, kilka godzin pociągiem od domu. O Palmiarni będę Wam pisać w najbliższym czasie. Chcę Wam pokazać mnóstwo zdjęć, abyście poczuli się jak w środku. Chociaż żadne zdjęcie nie odda tego uczucia, kiedy przekracza się jej progi... :-)
   Już zaraz po wyjściu z dworca zobaczyłam coś ciekawego. Przepiękny, stary budynek ze zdobieniami z czerwonej cegły, zabite deskami okna i...sex shop? :-D





Patrząc na stare kamienice, zastanawiam się jak wyglądałaby Polska, gdyby nie powojenne zniszczenia. Jak wiele takich cudów zrównano z ziemią? Nie tylko tu, ale i w moim rodzinnym Szczecinie? Widać to czasami po "dobudówkach", które czasami bardziej, czasami mniej odbiegają od stylu kamienic. Po "plombach", zakładanych po wojnie między kamienicami, w miejscach, gdzie stały kiedyś bogato zdobione budynki. Cieszę się, że nie wszystko przeszło do historii i mam okazję oglądać je na własne oczy. Niektórzy ludzie przechodzą koło kamienic obojętnie, nie przyglądając się. Ja nie potrafię...






Te wszystkie wieże, układ okien, fantazyjne zadaszenia, a chyba najbardziej ornamenty. Chyba zacznę fotografować wszystkie piękne kamienice w Szczecinie. Póki co popatrzcie z bliska na te poznańskie.




Czasami w miejscu, gdzie nie postawiono "plomby", zostaje prosta ściana, kontrastująca z bogatymi zdobieniami frontu. Albo po prostu nigdy nic tam nie stało i budynek został specjalnie zaprojektowany tak, aby wyglądać jak przekrojona chałka... Ktoś znalazł sposób, aby jedną z takich ścian pokryć malunkiem i troszkę zmniejszyć to uczucie pustki na elewacji. Taki trochę op-art :-)


Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że znalazłam najstarszy budynek mieszkalny w okolicy. Świadczą o tym chyba te drewniane elementy tuż pod dachem. Niech ktoś go wreszcie odświeży, bo mam wrażenie, że korniki słychać jeszcze po drugiej stronie ulicy!!!!




Pierwszym razem ogromne wrażenie zrobiły na mnie charakterystyczne latarnie na Moście Teatralnym.



Na poniższym zdjęciu widać liczący sobie przeszło 100 lat, gmach główny szkoły podstawowej na Jeżycach. Wysoka wieża zegarowa widoczna jest z wielu miejsc, w tym z innych części miasta.


Jednym z najpiękniejszych moim zdaniem budynków w Poznaniu jest budynek Opery. Wszystko za sprawą tego doskonałego Pegaza na jej szczycie.





Niejednokrotnie łapię się na tym, że jeśli jakieś miejsce mi się spodoba, zaczynam podświadomie porównywać je do Szczecina. Robię w myślach taki ranking, co gdzie wypada lepiej. Przyznam, że Zamek w Poznaniu prezentuje się o wiele korzystniej, niż ten w Szczecinie. Ten, który znam od dziecka jest bardzo charakterystyczny, ale jego stylistyka nigdy jakoś do mnie nie przemawiała. Tu widzę przynajmniej, że mam do czynienia z zamkiem.



A to już budynek Teatru.



Zaczęło mnie zastanawiać, jak bardzo ucierpiał Poznań podczas wojny. W centrum miasta widać takie kontrasty stylistyczne, że czasami (jak śpiewał Kazik) pękają oczy. Z jednej strony piękne zabytki, z drugiej przedziwne twory, sztuka nowoczesna, lub po prostu pamiątki PRL-u.



Myślę, że idealnie uchwyciłam to na poniższym zdjęciu. Zderzenie epok na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Wybaczcie latarnię, nie chciała się przesunąć i znalazła się w kadrze ;-)


A jak już dotarłam do tego miejsca, po prostu muszę Wam to opowiedzieć. Otóż nigdy nie czułam się tak zrobiona w bambuko! Popatrzcie uważnie na dach przeszklonego centrum handlowego:


Już myślałam, że zrobię zdjęcie stulecia!!!! Dziki, drapieżny ptak na dachu centrum handlowego, w środku miasta? Myślę sobie zoom, zoom zooooooom kobieto!!!!


Pomysłodawca tego czegoś, powinien wtedy stać za mną i śpiewać mi prosto do ucha "trololololo"...

   Piosenka na dziś: Fatboy Slim - "The Joker", ponieważ dziś mam ogromną potrzebę poprawić sobie nastrój czymś bardzo pozytywnym :-) Kociarze, to jest wideo idealne dla Was :-)


   Życzę Wam miłego wieczoru i do zobaczenia jutro :-)
croak :-*

1 komentarz :

  1. Miło zobaczyć będzie stare kąty :) nie zliczę, ile razy musiałam wracać służbowo do Poznania, ostatnio chyba w 2009. Pewnie wiele się zmieniło. Teraz to fajne wspomnienia, ale był czas, że czułam nienawiść do tego miasta, miałam wrażenie, że coś jest nie tak z ludźmi tam mieszkającymi :) zdjęcia super, czekam z niecierpliwością na następne fotki, może przemierzałaś te same szlaki :)

    OdpowiedzUsuń