Coś słabo mi idzie wyszukiwanie dobrych filmów. Wydawało się, że zaledwie 50 to bułka z masłem, a jednak... Od ostatniego posta "50 dobrych filmów" minęło już nie wiem ile czasu. Mamy maj, a ja nadal nie dotarłam nawet do połowy celowanej cyfry. Czyżby miało się nie udać?
Ostatnio wzięło mnie na filmy z Gyllenhaal'em. I dobrze, bo koleś najwyraźniej w kaszanach się nie pojawia. Nightcrawler to jeden z tytułów, które to potwierdzają.
Nie wiecie nawet ile energii kosztowało mnie przestawienie się na najnowszy typ Jamesa Bonda. Mniej elegancki niż zwykle (w przeciwieństwie do chyba wszystkich swoich poprzedników), bardziej męski i generalnie...inny po prostu. Taki obraz 007 średnio do mnie przemawiał, aż w końcu pękłam. Teraz inny Bond niż blond przystojniak Daniel Craig, nie ma dla mnie racji bytu :-)
Clint Eastwood jest genialny jako aktor, reżyser i wszystko, co sobie tylko wymyśli. Nie rozumiem, dlaczego czekałam aż 12 lat, żeby obejrzeć ten film. Doskonały pod każdym względem, niezwykle wzruszający, po prostu o marzeniach.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz