środa, 3 sierpnia 2016

Nie zawsze udane makro

Cześć!

   Większość zdjęć, które dziś Wam pokażę, leżała sobie na dysku i czekała długo na decyzję, czy w ogóle pojawią się na blogu. Nie zawsze wszystko dobrze wychodzi, a czasami żal jest wyrzucić do kosza mimo wszystko. Dla mnie, każde moje zdjęcie, udane czy też nie, wiąże się z konkretnym wydarzeniem, emocjami, wspomnieniami. Dlatego nie jest mi łatwo kasować zdjęcia, których nie uważam za dobre i w zasadzie nigdy tego nie robię.
Moja przygoda z makro fotografią trwa już parę miesięcy i czasami uda mi się zrobić coś fajnego. Nie zdarza się to zbyt często, bo robię te zdjęcia z ręki i nie zawsze panuję nad aparatem. Dodatkowo często pogoda nie sprzyja. I wcale nie mówię o gradobiciu, czy nawet deszczu. Przy dużych zbliżeniach, każde najmniejsze drgnięcie powoduje zmianę ostrości, a wiatr niestety nie ustaje...
Tak czy siak, do czego dążę - nie traktujcie większości dzisiejszych zdjęć jak technicznie wypasione, czy instruktażowe :-)



Pewnego razu w ogrodzie, tuż przed burzą, znalazłam chowającego się spuszczela pospolitego (hylotrupes bajulus), a przynajmniej tak mi się wydaje, że to spuszczel...


Inne, znacznie lepsze jego zdjęcie pojawiło się już w projekcie 366.


Jednym z najgorszych do fotografowania obiektów jest ten wiszący na pajęczynie. Przy najdelikatniejszym wietrze wszystko drga i nie ma możliwości złapać ostrości. Tym razem mi się udało. Biedactwo było chyba jakimś chrząszczem.


Po trawie biegała mączniakówka (thea vigintiduopunctata).


Ta żółta biedronka ma na swoim ciele dokładnie 22 kropki (możecie policzyć ^-^) i żywi się mączniakami (grzybami powodującymi choroby roślin).

Coraz częściej spotykam w ogrodzie zmięka żółtego (rhagonycha fulva), choć nie ma się co dziwić, jest to bowiem jeden z najczęściej spotykanych chrząszczy w całym kraju.


Właściciel tych przepięknych rudych skrzydeł jest strasznie nieśmiały. Pozwala sobie co najwyżej na kilka zdjęć, po czym odlatuje.

Pierwszy raz w tym sezonie zobaczyłam w ogrodzie ważkę. Jest to dla mnie ogromny szok, bo zawsze było ich tu pełno (chociażby ze względu na staw na terenie ogródka). Widywałam je nie tylko w okolicy wody, ale na całym terenie, przeważnie były to szablaki krwiste. Teraz jakoś nie chcą się pojawiać... Ta była pierwsza.


I pojęcia nie mam czy jest to łątka dzieweczka (coenagrion puella), czy pióronóg zwykły (platycnamis pennipes). Nie jestem w stanie odróżnić tych dwóch owadów...


Za to wiem, że ten owad to wąsateczka, a konkretnie nemophora minimella.


To właśnie jedna z tych chwil, które zostały zmarnowane. Taki piękny owad, tak nieudane zdjęcia. Ech... no nic. Zwróćcie uwagę na jej przepiękne, metaliczne skrzydła,


Jedną ze zmarnowanych okazji było też spotkanie z tym oto pająkiem z rodziny pogońcowatych. Zdaje się jest to krzeczek naziemnik. Idealna poza, idealna perspektywa, nieidealny fokus...raz na głowie, raz na tyłku.




Swoją drogą, to niesamowite, że ten rodzaj pająków ma tak usytuowane oczy. Nawet od tyłu wyglądają, jakby się patrzyły.
A jak już mówimy o pogońcowatych, ostatnio opisywałam Wam matkę z młodymi (klik). Tak, to był ten post, który nabrał wszystkie mamy, które myślały że jakimś cudem znalazły się na blogu parentingowym. Napisałam tam o pająkach, które noszą kokon z młodymi, przyczepiony do kądziołków przędnych. Oto co zobaczyłam niedawno:


To nie jest to, co zapamiętałam z obserwacji sprzed kilku lat. Ten kokon nie wygląda tak, jak tamte. Nie jest okrągły, a raczej spłaszczony. Jego faktura przypomina raczej chrupek błonnikowy niż piłeczkę do golfa. Czyżby to nie był kokon? A może jest uszkodzony? A może to po prostu inny gatunek pająka i inaczej buduje on kokony dla swoich młodych? Oczywiście patrzymy od tyłu i widzimy jedną z par oczu...


Na koniec będzie już bardziej udane zdjęcie :-)


Piosenka na dziś: A-ha - "Summer moved on"


   Życzę Wam udanego wieczoru i do zobaczenia jutro.
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz