wtorek, 16 sierpnia 2016

Pyromagic w Szczecinie :-)

Cześć!

   Niedawno odbyły się w Szczecinie coroczne pokazy pirotechniczne. Pojawiłam się na nich drugiego dnia i dziś chciałam pokazać Wam kilka zdjęć.


Zdjęć, z których absolutnie nie jestem zadowolona i już teraz zapowiadam, że jeśli jeszcze kiedyś zachce mi się fotografować takie pokazy, wchodzę na dach. Inaczej się po prostu nie da.
Ale od początku. Jak zawsze przy fajerwerkach zacznę od tłumaczeń - nie, nie jestem zwolennikiem i nie, sama nigdy nie strzelam niczym. Wiem, że większość zwierząt, nie tylko bezdomnych, źle znosi taki hałas, ale wiem też, że te pokazy będą organizowane zawsze i wszędzie, do końca świata. Dlaczego? Dlatego, że ludzie to najwięksi egoiści na tej planecie. Nie zagłuszę wybuchów siedząc w domu i buntując się przeciwko strzelaniu. Sama pojawiając się na takich imprezach nie stwarzam na nie popytu, bo nawet jeśli się nie pojawię, będzie tam tysiące innych ludzi. I nie ma to tamto, że gdyby każdy tak myślał, to byłoby inaczej. Nikt nie będzie tak myślał, bo większości ludzi się to podoba. I mówiąc większość, mam na myśli jakieś 99,9%...
Tyle na wstępie dla osób gotowych mnie zlinczować, a teraz przejdźmy do zdjęć.


Tak, to co widzicie na pierwszym planie to drzewa. A to dlatego, że na pokaz dotarłam oczywiście spóźniona. A bo to mecz siatkówki i KN koniecznie musi go obejrzeć do końca, a bo okazało się potem że dojazd autem na miejsce graniczy z cudem. Ekhm...na miejsce i mniej więcej w promieniu kilometra...
Tak więc krążyłam autem po mega ciasnych od zaparkowanych samochodów uliczkach, toczyłam się wręcz w tempie żółwia, bo piesi za bardzo jednak biorą sobie do serca to, że mają pierwszeństwo. Na takich imprezach jest ich tysiące i każdy czuje, że to pierwszeństwo ma. Na pasach, między pasami, na jezdni, na twojej masce jeśli chcesz przypadkiem przejechać dalej...
Kiedy udało mi się zaparkować gdzieś daleko i byłam mniej więcej w połowie drogi na Wały Chrobrego (równie dobrze mogłam w ogóle nie brać samochodu), rozpoczął się pierwszy pokaz tego wieczoru. No niewiele się zastanawiając, wdrapałam się na murek, rozłożyłam statyw i starałam się zrobić cokolwiek. Teraz, patrząc na te zdjęcia, nie wiem czy się na to złościć, bo szczerze mówiąc te z drzewami podobają mi się najbardziej :-)




Ale nic to, fajerwerki ucichły więc zwinęłam sprzęt i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na miejscu liczyłam na jakiś prześwit w ludziach, taką małą plamkę chodnika, na której będę mogła się rozstawić z aparatem. Koniecznie musiałam mieć ze sobą statyw, bo robienie tych zdjęć z ręki nie jest możliwe. Wolne miejsce na chodniku się znalazło, niestety za kilkoma rzędami głów. Głowy te, mimo że oczy miały, nie zważały w ogóle na to, że próbuję zrobić jakieś zdjęcie. Ktoś obok namiętnie wciskał mi rękę w kadr, albo wciskał się cały, bo akurat miał potrzebę pokiwać się w rytm rozbrzmiewającej muzyki. I ot współpraca międzyludzka. Miały być ładne zdjęcia, wyszedł udany sabotaż...






Wiedząc już, że nici z tego, postanowiłam odpalić zoom i mieć wszystkich wokół w poważaniu. Może nie uchwycę w ten sposób całego, pięknego obrazka, ale przecież i tak nie uchwycę, a tu przynajmniej głów nie będzie. I rąk, i wszystkiego po trochu.





A Wy możecie sobie przynajmniej popatrzeć na iskierki z bliska :-)




Muszę przyznać, że strasznie mnie to hipnotyzuje. To jak wybuch ton brokatu i złotych włosów, zwłaszcza kiedy ognie już przygasają.









Niewykluczone, że pojawi się jeszcze jeden post o Pyromagic. KN próbował coś tam nagrać, a jest ode mnie sporo wyższy, więc jeśli uda mi się cokolwiek wyciągnąć z tego filmu, wrzucę to tutaj :-)

   Piosenka na dziś: Robbie Williams - "Bodies"


   Na dziś to wszystko, zapraszam jak zwykle jutro :-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz