poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Żabie sprawy :-D

Cześć!

   Witam wszystkich bardzo serdecznie w kolejny poniedziałek. Wiecie jaki dziś jest dzień? Dokładnie rok temu napisałam swój pierwszy post (klik), co oznacza, że mój blog obchodzi dziś pierwsze urodziny :-) Oznacza to też, że dokładnie rok zajęło mi nauczenie się pisać w miarę znośnym językiem ;-)
Z okazji urodzin bloga, postanowiłam dziś napisać posta idealnie oddającego jego nazwę :-) Choć bardzo dosłownie, bo tak naprawdę żaba to ja, a żabie sprawy to moje sprawy (tak na wypadek, gdyby ktoś jeszcze o tym nie wiedział). Będzie dziś więc o żabach, tych prawdziwych i kolorowych. A głównie o drzewołazach mieszkających w poznańskim Starym Zoo.


Te maleńkie płazy wytwarzają toksyny, o czym ostrzegają ich niezwykle piękne, jaskrawe barwy. Tak to z reguły bywa, że jak coś jest piękne to truje (patrz kobieta ;-)).
Wszystkie żabki przebywały oczywiście w akwariach i chwilę zastanawiałam się jak mam w ogóle robić im zdjęcia. Udało się jednak całkiem nieźle, a nawet przy użyciu makro konwertera. Możecie więc naprawdę z bliska przyjrzeć się tym stworzeniom bez jakiegokolwiek ryzyka zatruciem.



Pierwszy okaz to drzewołaz żółtopasy (dendrobates leucomelas). Inaczej nazywa się po prostu żółtoczarny.


Jego czarne ciałko pokryte jest symetrycznie rozłożonymi żółtymi plamkami. Jest aktywny w dzień, żywi się owadami i oczywiście wydziela alkaloidy, które niezbyt przyjemnie działają na układ nerwowy.


Wiem, że truje, ale patrząc na tą delikatną kolorową skórkę wręcz nie mogłabym się powstrzymać, gdybym widziała go gdzieś na wolności. Niby te barwy mają ostrzegać, a przyciągają...

Teraz pora na potwora - oto przed Wami najbardziej jadowity płaz na świecie: liściołaz żółty, zwany również złocistym, albo straszliwym (phyllobates terribilis).


1 gram trucizny pozyskanej z jego skóry wystarczy aby zabić 15000 osób! Podobno Indianie wykorzystują ich toksynę do zatruwania swoich strzał.


W warunkach hodowlanych nie są one tak groźne jak w naturze. Ich toksyczność zależy bowiem od diety.


Dzięki porządnemu zbliżeniu na łapki możecie przyjrzeć się fakturze jego skóry. Wygląda trochę jak...skórka z cytryny :-))))


Bez wątpienia najpiękniejszym drzewołazem jakiego moje oczy widziały, był drzewołaz niebieski, zwany inaczej lazurowym czy błękitnym (dendrobates tinctorius azureus).



Jednak się nie wyprę. Kiedy byłam dzieckiem, uparcie twierdziłam że moim ulubionym kolorem jest niebieski. Chyba nadal tak twierdzę.




Jak to w ogóle jest możliwe, że oglądam takie rzeczy w rzeczywistości, a nie w jakimś Avatarze albo Smurfach? Coś niesamowitego. Wygląda przepięknie nawet wtedy, kiedy nieśmiało wygląda z pustego pnia drzewa :-)


Z drzewołazów udało mi się jeszcze zobaczyć zagrożonego już liściołaza paskowanego (phyllobates vittatus):


drzewołaza plamistego (dendrobates tinctorius):


oraz drzewołazy trójbarwne (epipedobates tricolor):


Jednak w pawilonie zwierząt zmiennocieplnych mieszkają nie tylko drzewołazy. Moją uwagę przyciągnęły też tzw. kurczaki górskie, czyli po prostu żaby giganty (leptodactylus fallax).


Nazwa "kurczak górski" wzięła się z bardzo ponoć smacznego mięsa tych żab. Niestety, między innymi dzięki temu gatunek ten jest krytycznie zagrożony wymarciem.



Ostatnim płazem na dziś będzie ropucha koloradzka (bufo alvarius).


To piękne stworzenie jest oczywiście jadowite. W obliczu zagrożenia, z gruczołów przyusznych wydziela ona toksynę, powodującą stany euforii, czy lęku, albo nawet śmierć.


   Piosenka na dziś: jakoś tak po mnie łazi i przestać nie chce - Electric Light Orchestra - "Thousand eyes". Uwielbiam ten lekko Yes'owy klimat :-)


   Na dziś to wszystko :-) Życzę miłego wieczoru i do zobaczenia jutro :-)
croak :-*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz